– Towaru! – krzyczy chciwy lud –
My towar wszelki dzisiaj mamy
Zaspokoimy każdy głód
Co zechcą kupić odsprzedamy
Tu połcie haseł wiary kark
Zwoje idei miąższe snu
W świątyni sytość waszych warg
Róg obfitości tylko tu
– Nie mogę w to uwierzyć do świątyni wchodzę
Drżą złote stropy wzdęte tłumu wrzawą i smrodem
Tłuszczem spływają ściany głosy dźwięczą trzosem
Płacą tu ile mają biorą co uniosą
Wynoście się natychmiast kupcy i handlarze
Złodzieje i żebracy śliniący brudne grosze
Oczyścić mi posadzki wykadzić ołtarze
Niech w pustym gmachu znowu zabrzmi echem poszept
Głosu mego nie słychać krzyk mój znikł we wrzawie
Co mam robić w świątyni w targ wyrosłej z gruntu
Krzyczeć krzyczeć aż gardło w krzyku tym wykrwawię
Wierzyć wierzyć aż wiarę sprowadzę do buntu
– Dalej brać ile wlezie płać i nastaw ręce
Na plecy bierz co twoje wracaj póki dają
Sprzedaj co da się sprzedać a będziesz miał więcej
Bóg inaczej spogląda na tych którzy mają
– Precz
– Bóg inaczej spogląda na tych, którzy mają
– Precz
– Bóg inaczej spogląda na tych, którzy mają
Jacek Kaczmarski
1979