Dziennikarka – Historia i malarstwo splata się często u ciebie, ale pojawia się też historia najnowsza… „Jałta”, „Ballada wrześniowa” czy „Katyń” – to jest w takiej pigułce historia, bo metafory mocne i szalenie obrazowe, świetna ilustracja do lekcji w szkole.
Jacek – W „Katyniu” jest przede wszystkim wizja rozkładu. To jest jedna z takich moich trwałych obsesji od dzieciństwa. Świadomość, że ziemia jest jednym wielkim grobem, że chodzimy po niezliczonych szczątkach ludzi anonimowych, że brodzi się po kostki w rozkładających się ciałach. I ten obraz mnie zawsze prześladował i w zasadzie o tym chciałem napisać. Pierwotnie ta piosenka kończyła się słowami dół nie ominięty dla orła sokoła, który jest oczywiście odniesieniem do polsko-ukraińskiej tradycji. Ale zaśpiewałem ją kiedyś, bodaj w Szwajcarii, w obecności Józefa Czapskiego, który mnie potem wziął na bok i powiedział: ,,Panie Jacku, taka ponura wizja, my, którzyśmy się otarli o Katyń, śpiewamy sobie: O pewnym brzasku w katyńskim lasku strzelali do nas Sowieci”. Czyli znowu ta ironia, która oswaja koszmar. Spytałem, czy mogę to włączyć do swojego tekstu, dostałem pozwolenie od niego i dopiero ten tekst poprzez kontrast stworzył tę przestrzeń niepojętej tragedii. Nie wszyscy ludzie to zaakceptowali, wielu uważa, że to jest zgrzyt, a ja uważam, że na tym cytacie stoi ten utwór.
Dziennikarka – „Ballada wrześniowa”: „nieprzeliczone dzieci Soso, niezwyciężony miot Hitlera…”, ona jest takim jednym wielkim krzykiem. Kiedyś próbowałam rozmawiać o 17 września, wyemitowawszy najpierw ten utwór, i już właściwie nie było co powiedzieć, ta piosenka wszystko w sobie zawierała.
Jacek – Na tym polega tajemnica udanych utworów, że są zwięzłe, ale wszystko mówią czy otwierają pole do szerokich skojarzeń. Ich siła polega głównie na tym, że to są bardzo określone, ostre obrazy, które zapadają w pamięć, ten Chrystus z kulą w tyle głowy, a przede wszystkim to szaleństwo historii, które sprawia, że ludzie idą tłumem, ci witający hitlerowców mieszkańcy Ukrainy czy Podola, bo już nie będzie nas męczyć Polak. Nie umiem jednak interpretować tych własnych tekstów. Mnie się wydaje, że jeśli te konkretne utwory, które mają odniesienia historyczne czy polityczne, ocalają się po latach, to właśnie dlatego, że przede wszystkim chodzi o intensywność obrazu. Ktoś kiedyś mądrze powiedział, ja to nawet na biurku mam przyklejone: „Sztuka pisania to sztuka skreślania”, a ja nie jestem zbyt dobrym skreślaczem, mnie szkoda wielu słów, które nawet czasami rozsadzają kompozycję. Ale akurat w wypadku „Ballady wrześniowej” czy jeszcze „Czołgu” według Wysockiego, ta zwięzłość spełnia swoją rolę, działa właśnie tak, jak mówisz, jak krzyk czy jak wystrzał, że w przeciągu dwóch minut jest taka salwa obrazów, że one niezależnie od ich przekazu merytorycznego działają na emocje i na wyobraźnię.
Opracował: Lodbrok