Jest w pokoju moim okno tak szerokie,
Że widać jak na dłoni nieba wielki płat.
I odkąd pamiętam rzucałem przezeń okiem
Poznając w ten bezpieczny sposób cały świat.
Aż kiedyś, gdy stałem przy szybie przejrzystej
Szyba pękła nagle, sypnęło się szkło…
Zmatowiały gruzy tej bariery szklistej,
Pokryły się oddechem moim oraz krwią
Twarz pokaleczoną chowając przed wiatrem,
Który przez wybity otwór z miejsca wpadł,
Wiedziałem że skaleczeń tych nigdy nie zatrę,
Że zawsze mi zostanie po nich jakiś ślad.
Teraz nową szybę podtrzymują ramy,
Uprzątnięto dawniej roziskrzony miał,
Ale ja wiem dobrze – raz poharatany –
Że zawsze już przed szybą rozbitą będę stał.
Jacek Kaczmarski
1974
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak