Mój pies nie lubi psów
A ja nie lubię ludzi
Woń zadów, jazgot słów
Obu nas szczerze nudzi
Czasami ktoś się zbliży
Upewnić się czym pachnę
I pies mój go poliże
I ja ogonem machnę.
A ów w słabiznę mi
Swój nos bezczelnie wtyka
I tylko po to, by
Z pogardą się odsikać.
Więc odchodzimy w dal
Nie dbając o ogładę
Brodząc z połyskiem fal
Za swoim własnym śladem.
Mój pies nie lubi psów
A ja nie lubię ludzi
Woń zadów, jazgot słów
Obu nas szczerze nudzi
Czasem, jak pomylony
Pędzi za którąś z suczek –
Ja miałem już dwie żony
I starczy nam nauczek.
Więc go do wody – buch!
Wrzucam wśród fal rozprysków,
Wprawiamy łapy w ruch
I radość bije z pysków.
Potem w słonecznym śnie
Sierść nam paruje słono,
Więc otrząsamy się
Od nosów do ogonów.
Mój pies nie lubi psów
A ja nie lubię ludzi
Woń zadów, jazgot słów
Obu nas szczerze nudzi
Siadamy na krawędzi
Wpatrzeni w morski majak,
Ja drapię się – gdzie swędzi –
On liże się po jajach.
Mieszamy tak dzień w dzień
Te piesko-ludzkie światy,
Wdychamy przestrzeń lśnień
Rzucamy sobie patyk.
Mną szczęsny skowyt łka:
Jak pięknie bez człowieka!
Jak pięknie jest bez psa!
Zgodnie mój pies zaszczeka.
I aż nas zmierzch ostudzi
Siedzimy tak we dwóch –
Bo on nie lubi ludzi,
A ja – nie lubię psów…
Jacek Kaczmarski
24.8.1997