(wg Arrasów wawelskich)

W pełnym słońcu w środku lata
Wśród łagodnych fal zieleni
Wre zapamiętała praca
Stawiam łódź na suchej ziemi
Owad w pąku drży kwitnącym
Chłop po barki brodzi w życie
Ja pracując w dzień i w nocy
Mam już burty i poszycie

Budujcie Arkę przed potopem
Dobądźcie na to swych wszystkich sił!
Budujcie Arkę przed potopem
Choćby tłum z waszej pracy kpił!
Ocalić trzeba co najdroższe
A przecież tyle już tego jest!
Budujcie Arkę przed potopem
Odrzućcie dziś każdy zbędny gest!

Muszę taką łódź zbudować
By w niej całe życie zmieścić
Nikt nie wierzy w moje słowa
Wszyscy mają ważne wieści
Ktoś się o majątek kłóci
Albo łatwy węszy żer
Zanim się ze snu obudzi
Będę miał już maszt i ster!

Budujcie Arkę przed potopem
Niech was nie mami głupców chór!
Budujcie Arkę przed potopem
Słychać już grzmot burzowych chmur!
Zostawcie kłótnie swe na potem
Wiarę przeczuciom dajcie raz!
Budujcie Arkę przed potopem
Zanim w końcu pochłonie was!

Każdy z was jest łodzią w której
Może się z potopem mierzyć
Cało wyjść z burzowej chmury
Musi tylko w to uwierzyć!
Lecz w ulewie grzmot za grzmotem
I za późno krzyk na trwogę
I za późno usta z błotem
Wypluwają mą przestrogę!

Budujcie Arkę przed potopem
Słyszę sterując w serce fal!
Budujcie Arkę przed potopem
Krzyczy ten co się przedtem śmiał!
Budujcie Arkę przed potopem
Naszych nad własnym losem łez!
Budujcie Arkę przed potopem
Na pierwszy i na ostatni chrzest!

Jacek Kaczmarski
1980

Informacje dodatkowe

Inspiracja

Jacek o

Dz. – Trafne, ale nie nagrodzone w odpowiedni sposób na Festiwalu Piosenki Prawdziwej w Gdańsku. Na festiwalu tym „ośmieliliście się” zaśpiewać rozentuzjazmowanemu tłumowi wizjonerskie „Budujcie Arkę przed potopem”.

J.K.- „Arka” jest cackiem, jeśli chodzi o anegdotę towarzyszącą jej powstaniu. Przemek przez cały czas nosił w sobie jakieś melodie, nucił i grał wieczorami (był to jego żywioł, jako kompozytora), i kiedyś zaprezentował pewien muzyczny motyw, który bardzo mi się spodobał. A ponieważ zbliżał się strajk marcowy, związany z prowokacją bydgoską, po prostu wpadło mi na myśl, by napisać piosenkę o „Arce”. Widocznie jestem przekorny. Napisałem najpierw refren do tej muzyki, a potem gdzieś w sklepie lub na ulicy wymyśliłem zwrotki. W drodze na jakiś koncert zanuciłem to Przemkowi, potem był występ, wesołe i głośne spotkanie z ludźmi, o trzeciej rano wróciliśmy do hotelu. O czwartej szarpie mnie Przemek i mówi: Już mam wszystko razem! W hotelu (chyba o szóstej rano) próbowaliśmy grać tę piosenkę, by nadać jej ostateczny kształt i móc nazajutrz ją zaśpiewać. Wówczas ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Zbyszek powiedział: „Otwarte”. Nie było otwarte. Ktoś zaczął się włamywać. Drzwi wreszcie otworzono. Weszła jakaś pani w papilotach i podniesionym głosem powiedziała – Proszę panów, jest czwarta w nocy! Na co Zbyszek spokojnie: – A to trzeba spać o tej porze, proszę pani. Ją zmyło. A piosenka powstała. Rzeczywiście dwa dni później ją zaśpiewaliśmy.

G.P. – „Ku przerażeniu serc” – jak mówi o twojej twórczości prof. Jedlicki – to bardzo efektowne określenie, ale co właściwie ono znaczy?

J.K. – Zmuszanie do refleksji nad skłonnościami natury ludzkiej, ukazywanie ciemnych stron duszy. To jest stały wątek mojej twórczości. Poczynając od „Pompei” czy „Arki Noego” – podstawowych w tym zakresie utworów. Są też, choć w mniejszości, utwory o pozytywnęj wymowie, jak choćby „Źródło”, „Nadzieja”, „Kochanowski”, „Zbroja”. Są wyrazem pragnienia, świetnie nazwanego przez Alberta Camusa, aby „W sytuacji beznadziejnej żyć tak, jakby nadzieja była”. Bo w końcu na tym opiera się sens. życia świadomego, że człowiek zdaje sobie sprawę z beznadziejności własnej sytuacji, natomiast – żeby żyć, żeby nie palnąć sobie w łeb musi założyć, że jakaś nadzieja istnieje.

Opracował: Lodbrok

Dziennikarka – Co najbardziej utkwiło Panu w pamięci z czasów kiedy rodziła się Solidarność?

Jacek – Wtedy działo się bardzo wiele. Właśnie ta mnogość wydarzeń, faktów i najprzeróżniejszych poczynań utkwiła mi w pamięci. I to, że wszystko było wtedy ważne, i że wymagało błyskawicznych działań, bo nie wiadomo, jak długo potrwa chwila wolności. Stąd też i piosenka „Arka Noego”.

Jacek – … „Stańczyk” to cały czas ten wątek, który się pojawia też w „Arce Noego”, a który jest w ogóle zjawiskiem typowym w historii ludzkości, że katastrofa przychodzi w sposób niezauważalny i katastrofa kończy świat, który się wydaje absolutnie bezpieczny i normalny. W momencie kiedy wszystko wydaje się w porządku, to jest moment, kiedy należy się spodziewać, że coś rąbnie i to skończy. I to jest głośna scena, kiedy Stańczyk dowiaduje się, że Smoleńsk zostaje zajęty i rozumie, że jest to początek końca Polski, jaką znał, ale tylko on to rozumie, natomiast tam za plecami, w otwartych drzwiach, widać, że w najlepsze trwa bal dworski i nikt tego nie traktuje poważnie i on sam uczestniczy w tej grze dworskiej. Wiadomo z przekazów, że był w konflikcie z królową Boną i to pogłębia jego bezsilność. I stąd ten obraz dzwoneczków na błazeńskiej czapce, których nikt nie weźmie za dzwony bijące na trwogę. To jest ten głos Kasandry, w który nikt nie wierzy.
Początek tekstu odnosi się do utworu „Krzyk”.

Być może symbole użyte w tym tekście nie są dostatecznie przekonywujące, ale gdy się pamięta że do dziś potworności które stały się trwałym elementem XX wiecznej cywilizacji, pozostają nienazwane i do końca nie opisane, (…wyciszenie….) staje się jedynym środkiem wyrazu, który jest w stanie przekazać reakcje człowieka na niewyobrażalne i nieogarnione myślą zło. Jest prawdopodobne że powodzenie tego rodzaju utworów, wynika z faktu iż ludzie lubią być straszeni. Podsuwanie wizji zagłady daje im możliwość wyrwania się, choć tylko w wyobrażeniu i przy zachowaniu pełnego bezpieczeństwa fizycznego, z nudy codziennego, uregulowanego życia w zorganizowanym społeczeństwie. Dobrym przykładem na to był cały cykl katastroficznych filmów (….wyciszenie…) w których bohaterowie wyrywani byli z czterech ścian mieszczańskich mieszkań i wpuszczani w sam środek szalejących żywiołów. W Polsce jednak zagrożenie o którym mówię, miało zawsze wymiar znacznie bardziej realny. Może dlatego, że lansowany za Gierka mieszczański model życia nie miał szans na realizacje, nie miał żadnych gwarancji, następowała polaryzacja postaw, rozwarstwienie środowisk, co spowodowało, że większość ludzi indywidualnie, w ciszy zamkniętych mieszkań oczekiwała na to co nadejdzie. W rzeczywistości była to daleko posunięta izolacja, i takim celem, jakim w znaczeniu …(brakujące jedno słowo)…. było dla wszystkich błyskawiczne rozprzestrzenienie się idei Solidarności, byłoby jakiekolwiek inne rozwiązanie zakłamanej martwej sytuacji sprzed 80 roku. Masowe zapisywanie się do związku było aktem determinacji, ostatnią próba uwierzenia w możliwość naturalnego współdecydowania o życiu swoim i narodu. W takim zrywie widziałem i piękno i groźbę. Ale nie tą groźbę, którą wycierali sobie gęby partyjni komentatorzy strasząc przelewem krwi i samosądami. To mi przez myśl nie przeszło. Widziałem groźbę realna, w wypadku masowych przeobrażeń. Groźbę utraty z pola widzenia jednostki z jej potrzebami i tęsknotami, jednostki która była przecież podmiotem tych przeobrażeń. Stąd powstała w marcu 81 roku piosenka będąca opisem jednego z arrasów wawelskich – budowa Arki Noego. Odebrana ponownie, jako zbędne czarnowidztwo, tym razem w zupełnej sprzeczności z naturą tekstu. Nie czas teraz – mówiono – zamykać się w arkach. Czas wychodzić tłumnie na suchy ląd. A ja swoje.

Opracował: Mikaelis

Rękopis / Maszynopis

Nuty

Nagranie