Jak okiem sięgnąć opadają wody
Dno obrzydliwie śliskie się wynurza
W ruinach grodów alg się chwieją brody
Bezptasia cisza, rybia śmierć w kałużach.
Na szczycie góry w Arce skamieniałej
Stoimy w szoku przesiąknięci wstrętem
Po długiej walce z burzą, wichrem, szkwałem
Śmieszni jesteśmy pyszniąc się okrętem.
A przecież mamy dosyć swoich twarzy
Co do historii przejdą tak czy owak
Każdy z nas własną wersję ma wydarzeń
I nieraz w myślach już ją ubrał w słowa.
Patrzymy więc na siebie podejrzliwie
I odzyskany świat nam znika z oczu
Gniew nas ożywia w miejsce pięknych zdziwień
Bóg z ust zgłodniałych śliną nam się toczy.
Cóż, pora iść; epoka nowa dnieje
W której się każdy z nas sternikiem mieni.
Kończymy naszą sławną odyseję
By się niezgrabnie ślizgać wśród kamieni.
W świat wypuszczone drapieżników pary
Już węszą pierwszy łup – istnienie słabe.
Idziemy żyć od nowa w rytmie starym
Żeby zbudować naszą Wieżę Babel.
Jacek Kaczmarski
17.9.1991
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak