Stan duszy mędrca, co w okno ze strachem
Patrzy, jak słońce zamienia się w diament,
Nie wzrusza więźnia, któremu płat blachy
Przesłania w kraty pocięty firmament.
Na myśl o więźniu, któremu tak mało
Pozostawiono, prócz snu i jedzenia,
Że tyle żyje – ile żyje ciało –
Rytm serca mędrca o włos się nie zmienia.
Nie dbają zmysły, za czym tęskni dusza.
Cóż, że myśl lotna, skoro byt parszywy.
Nędza istnienia mądrości nie wzrusza
Ani też mądrość nie ma na nią wpływu.
Więc w przeciwieństwach szukając sensu
To jedno więzień-mędrzec wie, niestety:
Konkret – odmawia bytu Uniwersum,
A Uniwersum za nic ma konkrety.
Podziwiam umysł, że potrafi zgoła
Tam, gdzie się ciało skręca z obrzydzenia,
Nad ochłapami pochyliwszy czoła,
Szukać zasady porządku istnienia.
Gardzę umysłem, że nadto łakomy
Na wiwisekcje i rentgenografie –
Istoty wnętrza pragnąc sprawdzić domysł,
Istotę kształtu tnie na chybił trafił.
Uczony – myślą przeniknął pustynię
I skarb ukryty w głębi ujrzał jasno,
Lecz skarbu tego strzegły trzy świątynie,
Których wzrok mędrca nawet nie zadrasnął.
Więc zniszczył jednej polichromie złote,
Na strzępy porwał drugiej srebrne blachy,
Sklepienie trzeciej rozłupał kilofem,
By garść krwi suchej wygrzebać spod piachu.
Czy proch sprzed wieków owe gruzy spłaci –
Niech skrupulatni wyliczą uczeni.
Poszukiwanie wszelki sens swój traci,
Gdy zwą szukaniem to – co jest niszczeniem.
Jacek Kaczmarski
13.2.1986
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
brak
Rękopis / Maszynopis
brak
Nuty
brak
Nagranie
brak