Kochani,
Bardzo żałuję, że nie jestem z Wami tego dnia, tak jak nie byłem z Wami dwadzieścia dwa lata temu. Wówczas przyczyną była choroba systemu pogardy i przemocy panującego w naszym kraju; dziś – na szczęście – tylko choroba człowieka.
To nie jest radosna rocznica. Nie tylko ze względu na ofiary stanu wojennego, przetrącony kręgosłup tworzącego się społeczeństwa obywatelskiego – również dlatego, że do dziś widać wokół nas dziedzictwo tamtych ponurych czasów: bezradność prawa, tryumf oportunizmu i politycznego sekciarstwa, utożsamianie uczciwości z frajerstwem, podejrzliwość wobec wiedzy i inteligencji, bylejakość pracy, słowa i obyczaju.
Piosenki, które usłyszycie, pisałem w równej mierze dla Was, co dla siebie. Sztuka jest próbą opanowania chaosu; jak samo to słowo mówi – jest czymś sztucznym, powstałym w miejsce tego, co prawdziwe, ale nie do zniesienia. Człowiek jest jedynym zwierzęciem zdolnym do stworzenia tak przedziwnego zjawiska: ani tego zjeść, ani się tym ogrzać, a jednak czasem tylko dzięki temu można przetrwać.
Przetrwaliśmy, więc pamiętajmy o tych, którym się nie udało. Chcę gorąco podziękować Wam, na tej sali i przed telewizorami, a także artystom, którzy zaraz tu wystąpią za to nasze wspólne, solidarne istnienie, w którym nadzieja na istnienie każdego z osobna.

Jacek Kaczmarski, Gdańsk 13.12.2003