Jacek Kaczmarski z Two Rocks
Ostrzeżenia należą się i innym edytorom, przede wszystkim za częste w wydawanych w Polsce książkach braki indeksów, co szczególnie razi w literaturze pamiętnikarskiej i historycznej. Wydawcy „zapominają” też powiadomić czytelników, z którą edycją książki mają do czynienia. „Skończył się już postmodernistyczny karnawał i trzeba znów wrócić do pietyzmu edytorskiego” – napisała w liście do naszej redakcji Anna Frajlich. Otóż to.
Nie jestem znawcą ani zbyt częstym czytelnikiem powieści detektywistycznych i kryminalnych. Z moich wyrywkowych doświadczeń wynika, że większość z nich to sztucznie skonstruowane szarady, z wymyślnie wprowadzanymi błędnymi tropami, które nie mają nic wspólnego z zasadami fair play pomiędzy autorem a odbiorcą. Inna ich odmiana, której nie trawię, to mroczne dreszczowce pseudopsychologiczne, drążące jakoby coraz bardziej skomplikowane psychiki coraz wyuzdańszych, szalonych morderców.
Jestem jednak zdeklarowanym wielbicielem twórczości Lawrence’a Blocka, Wielkiego Mistrza Pisarzy Detektywistycznych Ameryki; żadna z kilkunastu już przeczytanych przeze mnie jego książek, powieści i opowiadań nie sprawiła mi zawodu. Żadna też, o ile wiem, nie została jak dotąd przetłumaczona na polski. A szkoda.
Popularność zyskał Block cyklem książek, których bohaterem indywidualnym jest Matthew Scudder, były policjant, alkoholik, który podejmuje się wyjaśniania spraw przeciętnych przedstawicieli nowojorskich nizin społecznych za „co łaska”. Bohaterem zbiorowym jest zaś właśnie Nowy Jork, miasto, gdzie – jak w tytule jednej z powieści – istnieje osiem milionów sposobów umierania. Scudder porzuca służbę po ulicznej strzelaninie, w której od jego kuli ginie przypadkowo dziecko. Odtąd jego życie to wędrówka po barach, kontakty z półświatkiem pełnym niezwykłych, choć przeważnie przegranych indywiduów, z których każde chce i ma prawo utrzymać się na powierzchni. To także niekończące się pojedynki z własną chorobą, zapadanie w nieświadomość i odzyskiwanie jasności widzenia, szukanie w sobie motywacji do walki o dalsze życie. Studium alkoholizmu, beznamiętne i przejmujące nie mniej niż „Moskwa – Pietuszki” lub nawet „Pod wulkanem”.
Bohater Blocka jest jedną z ofiar Miasta, pomaga im być może z poczucia solidarności, ale przede wszystkim dlatego, że ten wysiłek woli na rzecz innego rozbitka pomaga jemu samemu, pozwala, przynajmniej we własnym mniemaniu, czuć się potrzebnym, zatem obdarzonym jakimś okruchem człowieczeństwa.
Najnowsza powieść Lawrence’a Blocka „Hit List” (Lista do odstrzału – Orion 2000) jest drugą z cyklu przedstawiającego innego bohatera, a raczej zupełnego antybohatera. Keller jest profesjonalnym zabójcą. Książki o nim to pozornie rozbudowane cykle opowiadań o kolejnych wypełnionych przezeń kontraktach. Nie ma tu jednak epatowania naturalistycznymi opisami następujących po sobie egzekucji. Przygotowując zamach Keller, który jest profesjonalistą w każdym calu, długo obserwuje „zamówienie”. Życie rodzinne ofiary, nawyki, upodobania i słabości, dom czy mieszkanie, gdzie mieszka, jej przyjaciół i współpracowników. Zastanawia się czasem, kto i z jakich powodów zażyczył sobie usunięcia ze świata tego właśnie człowieka. Wyobraża sobie niekiedy siebie w roli swego celu – w jego mieszkaniu, z jego żoną, dziećmi i psem. W ten sposób Block oczami stworzonej przez siebie postaci (bynajmniej nie budzącej sympatii) obserwuje rozmaite mała amerykańskie społeczności, w których – jak się okazuje – za fasadą spokojnej codzienności nikt nie jest bezpieczny.
W powieściach o Kellerze nie ma żadnej zagadki. Są kolejne „zamówienia”. Nie ma zagrożenia ze strony policji. Keller po prostu jest dobry w tym, co robi. Napędza tę literaturę podskórny niepokój – antybohatera i czytelnika – o motywację. Pytanie, czy tak właśnie ma wyglądać świat ludzi, czy to już wszystko o ich życiu i śmierci. Keller stara się nie zbliżać do swoich ofiar, ale nie zawsze mu się to udaje. Ze względu na swoją szczególną profesję ma kłopoty z życiem osobistym, uczuciowym. Okazuje się, że nie może sobie nawet pozwolić na psa. Kto go będzie wyprowadzał, gdy kontrakt zajmie nieco więcej czasu? Te okruchy człowieczeństwa stanowią dla niego największe zagrożenie, a śledzenie ich wśród lakonicznych dialogów i celnych opisów codziennych sytuacji decyduje o smaku powieści Blocka.
Nadesłał Marcin Perkowski
16.05.2001
Teksty dostępne także w archiwum Rzeczpospolitej On-Line www.rzeczpospolita.pl