Jacek Kaczmarski z Two Rocks, Australia

Sensacją amerykańskiego rynku wydawniczego była przed kilkoma laty powieść polityczna “Primary Colors” (w Polsce ukazała się pod tytułem “Barwy kampanii”). Jej anonimowy autor z wyraźną znajomością rzeczy portretował ambitnego, charyzmatycznego i amoralnego kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych w ogniu wyborczej walki, opisywał barwne środowisko uczestników tego jedynego w swoim rodzaju wyścigu, metody i moralne pułapki politycznego marketingu. Postać urokliwego gubernatora z Południa, który nie panuje nad własnym rozporkiem, oraz jego dzielnej (bezwzględnej?), pragmatycznie tolerancyjnej żony nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do osoby pierwowzoru bohatera powieści. Skandal seksualno-tytoniowy w Białym Domu dopisał niespodziewaną, choć dla niektórych oczywistą pointę “Barw kampanii”. Powieść nie była jednak paszkwilem, mimo że przez jakiś czas podejrzewano, iż Anonim to ktoś z bliskiego otoczenia Clintona, odreagowujący osobiste urazy. Jej wartość literacka nie ustępowała nośności politycznej, precyzja szczegółu, wielowymiarowe sylwetki drugoplanowych bohaterów osadzone w amerykańskich tradycjach, kompleksach i obyczajowości, a przede wszystkim bogaty, urozmaicony, świetnie zasłyszany język czy raczej języki stwarzające powieściową rzeczywistość. Slang polityczny, gwary mniejszości etnicznych, mowa mediów decydowały o wartości utworu – stawiając tłumaczom bariery nie do przeskoczenia.

Dziś Anonim jest już znany – to Joe Klein, dziennikarz z trzydziestoletnim stażem, waszyngtoński korespondent magazynu “The New Yorker”, specjalizujący się w najnowszej historii i tradycji amerykańskiego społeczeństwa. Jego ostatnia powieść “The Runnig Mate” (The Dial Press 2000), choć rozgrywa się w świecie wielkiej polityki Stanów Zjednoczonych, choć i jej tłem są wybory prezydenckie, nie jest zwykłym “sequelem”, ciągiem dalszym, odcinaniem literackich kuponów od sukcesu skandalizującej starszej siostry. To raczej inteligentna przeciwwaga dla “Barw kampanii”.

Tutaj bowiem do wyścigu o Biały Dom staje postać ze wszech miar pozytywna. Bystry, autentyczny w zachowaniach, niezaprzeczalnie mądry i odpowiedzialny senator, dysponujący chlubną kartą z czasów wojny w Wietnamie. Człowiek, któremu trudno zarzucić cynizm i maskowaną urokiem osobistym niefrasobliwość bohatera poprzedniej powieści. I oto na czterystu stronach “The Runnig Mate” obserwujemy proces destrukcji tej postaci, dokonywany przez mechanizm walki politycznej, czyli system, któremu senator służy, w którym uczestniczy i któremu pragnie przewodzić. Wszystkie metody są dobre, by zasługi podać w wątpliwość, zalety ośmieszyć lub przedstawić jako wady, wady wyolbrzymić albo po prostu sztucznie wykreować. Czy w takim systemie możliwe jest zachowanie siebie samego – autentyczności, przyzwoitości, człowieczeństwa – a jeśli się je poświęca dla politycznego celu, co pozostaje?

“The Runnig Mate”, czyli “Kandydujący swojak”, ale także “Partner w biegu” – związek z niezwykłą kobietą ma dla senatora i powieści istotne znaczenie – sięga dalej niż “Barwy kampanii”. Nie tylko opisuje dwuznaczne słodycze i gorycze wielkiej polityki; zadaje fundamentalne pytania o jej istotę. Zdaje się mówić, że mechanizmy polityczne przełomu wieków, choć niezbędne dla organizowania życia społecznego, są w istocie tworem sztucznym skoro pożerają ludzi, a produkują istoty syntetyczne, wirtualne, nie mające wiele wspólnego z życiem i rzeczywistością. Polityka żąda – i tak czy inaczej dopina swego – wyrzeczenia się znacznej części człowieczeństwa. Mimo to chętnych nie brakuje.

Czytałem powieść Kleina w czasie kampanii prezydenckiej w Polsce. Kampania ta zamknęła gorzką pointą gotową fabułę polskiej powieści politycznej XX wieku, której bohaterem był Lech Wałęsa – prawdziwy Król Lear naszych czasów, opuszczony przez wszystkich prócz wiernego błazna. Pozostaje ją napisać. Nie hagiografię, nie paszkwil, ale właśnie powieść polityczną. Bo upadek polityka może być groteską, ale upadek człowieka zawsze jest tragedią.

Nadesłał Marcin Perkowski

08.11.2001

Teksty dostępne także w archiwum Rzeczpospolitej On-Line www.rzeczpospolita.pl