Sławomir Cenckiewicz – „ZAKAZANE PIOSENKI ’81”, Biuletyn IPN, NR 6(29), czerwiec 2003 (poszerzona wersja artykułu figuruje w : S. Cenckiewicz, „W oczach bezpieki”, ARCANA 2005)
I Ogólnopolski Przegląd Piosenki Prawdziwej „Zakazane piosenki” rozpoczął się 20 sierpnia 1981 r. Na festiwal złożyły się trzy pięciogodzinne programy artystyczne prezentowane przez trzy kolejne dni. Imprezę podzielono na dwie części: konkursowa, w której wykonawcy ubiegali się o nagrody złotego, srebrnego i brązowego „Knebla”, oraz część, podczas której odbywały się koncerty zespołów muzycznych, występy kabaretowe i wręczanie nagród. (…)
Laureatami Zakazanych piosenek zostali: Jacek Zwoźniak, który wykonał utwory: „Najpiękniejsza w klasie robotniczej” i „Piosenka na wszelki wypadek”; Jacek Kaczmarski („Świadkowie” i „Rejtan”); Małgorzata Bratek („Kiedym stawił się” i „Modlitwa”); Maciej Zembaty („Izba chorych” i „Brygadzista Albin”); zespół „Pomorzanie” („Ten grudniowy dzień” i „Mario Matko”); Zbigniew Sekulski („List” i „Między wschodem a zachodem światła”); Jan Tadeusz Stanisławski („Z naganem do MFR”); Aleksander Grotowski („Rozmowy ministra ze studentami” i „Ballada o św. Włodzimierzu”) oraz Maciej Pietrzyk („Piosenka dla córki” i „Sierpień’80”). Nagrodę specjalną, ufundowaną przez Gdański Komitet Obrony Więzionych za Przekonania, wręczono Piotrowi Szczepanikowi i Ewie Dałkowskiej.(…)
Przegląd Piosenki Prawdziwej „zabezpieczały” cztery wydziały KW MO w Gdańsku II, III, III „A”, „T” i paszportów. Wydział II miał zapewnić bieżący dopływ informacji z festiwalu i ograniczyć „oddziaływanie imprezy na środki masowej informacji”. Wydziały III i III „A” zajęły się całością „zabezpieczenia operacyjnego” przeglądu. Dziewięciu funkcjonariuszy SB, wyposażonych w sprzęt, miało przez cały czas nagrywać przebieg imprezy, dokumentować wszelkie wystąpienia o charakterze „antypaństwowym i antyradzieckim” oraz „ujawniać osoby prowokujące negatywne zachowania publiczności”. Utrzymywali oni stały kontakt z pracownikiem Wydziału „B”, „zaopatrzonym w środki łączności bezprzewodowej”. Wydział „B” zakładał podsłuchy i kamery w hotelach, w których zatrzymywali się przyjezdni goście. Techniką operacyjną objął też hale „Olivia”, a w razie potrzeby przekazywał również informacje (fotografie) na temat osób „zachowujących się prowokacyjnie”. Całością operacji dowodził sam zastępca naczelnika Wydziału III KW MO w Gdańsku, mjr Jerzy Domski.
Fragment z wywiadu udzielonego Natalii Gorbaniewskiej – Solidarność z Polską powinna mieć swój odrębny wyraz – Miesięcznik Kontakt, 1982 r.
J.K. – Po Festiwalu Piosenki Zakazanej w Gdańsku, wybór twórców i piosenek z tego festiwalu został przedstawiony w Sali Kongresowej w Pałacu Kultury pod tytułem „Młoda polska subkultura”. Przez dwa tygodnie przy pełnych salach, 3 tysiące ludzi codziennie dwa razy wieczorem, o 17-tej i o 20-tej. Przy czym nie obeszło się bez protestu ambasady radzieckiej, która określiła tę imprezę jako wybitnie antysocjalistyczną, ale nie da się zaprzeczyć, że to było oficjalnie organizowane, przez oficjalne, powołane do tego przez państwo agencje artystyczne. To znaczy, że nagle ten cały boom został wpuszczony w finansowo ? artystyczny kanał, i niestety bardzo wielu ludzi z mojego środowiska, bardzo łatwo dało się w to wessać, i do dzisiaj niektórzy z nich funkcjonują na tej zasadzie, nawet po 13-tym grudnia. Ja na szczęście zawsze miałem tę alternatywę, zawsze oprócz tego, co śpiewaliśmy oficjalnie, śpiewaliśmy ciągle w tych domach prywatnych. Ciągle były jakieś kontakty czy prace, których nawet wolnościowe 15 miesięcy nie było w stanie zaakceptować w Polsce, a poza tym mieliśmy już do tego stopnia wykształcony profil wypowiedzi, że trudno jednak było nas kupić. Wiadomo było, że nie mogliśmy w żadnej sytuacji śpiewać czego innego niż śpiewaliśmy dotąd. To już była kontynuacja tej samej postawy, którą mieliśmy przed Sierpniem.
Kontakt – To znaczy, ze nie mogliście zaśpiewać czegoś nawet bardziej zaostrzonego, jak proponował ten pan, ale na zamówienie?
J.K. – Tak. Tego nie. Mimo tego, że staliśmy się oczywiście popularni, że zaczęliśmy śpiewać dla dziesiątek tysięcy a nie dla kilkunastu osób, to jednocześnie jakby to wszystko lekko opadło, dlatego że, przypuszczam, byliśmy jedynymi ludźmi w Polsce, tą grupą 5-ciu, 6-ciu osób, którzy nie zaczęli strzelać jak wszyscy z grubej rury, kopać leżących, mówić po nazwisku, tylko kontynuowaliśmy ten swój model myślenia historyczno- perspektywicznego, polityczno-metaforycznego, tak bym to nazwał. Ja to sobie osobiście bardzo cenię, tzn. uważam, że te piosenki, które napisaliśmy w ciągu tych 15-stu miesięcy Solidarności, dzięki temu, że znalazły się na styku pomiędzy rzeczywistością, która działa się na gorąco, a naszym historycznym myśleniem, są jakby najbardziej znaczące, najbardziej brzmiące w tym kontekście. Podczas gdy te polityczne pamflety czy peany, które pisano na co dzień po Sierpniu 80-tego roku, są dla mnie nie do słuchania w tej chwili. Była taka sytuacja przecież, że kiedy powstała idea Festiwalu Piosenki Zakazanej, to… ja nie chcę po nazwisku mówić, ale kilkudziesięciu bardzo znanych i uznanych twórców, na gorąco pisało „zakazane piosenki”, bo nikt z nich nie miał w zapasie czegoś takiego jak piosenka, która kiedyś była nie puszczana przez cenzurę. Musieli natychmiast nadrobić tę zaległość i natychmiast napisać coś „zakazanego”, napisać coś „przeciw”, żeby się znaleźć na tym festiwalu, bo to była bardzo snobistyczna impreza.
Kontakt – Znaczy, napisać coś zakazanego, kiedy zakazane stało się dozwolonym. Skrajnym wyrazem przeciwnej pozycji była odmowa uczestniczenia w gdańskim festiwalu ze strony Jana Kelusa.
J.K. – Tak. On, uważam, zrobił bardzo słusznie. Ocalił się, dlatego że ten festiwal zamienił się z tego czym miał być pierwotnie, znaczy z trybuny ludzi, którym nie wolno było śpiewać, w imprezę estradową, jakich bardzo wiele było w Polsce. Wprawdzie ogromną bo 3 dni po 6,7 godzin co wieczór, z udziałem najlepszych piosenkarzy i dowcipnisiów polskich, natomiast stracił to czym mógł być, czyli rzeczywiście trybuną niezależnej myśli artystycznej, która w Polsce miała tradycje od 68-go roku, czyli właśnie od Janka Kelusa. Niestety, festiwal zamienił się w imprezę bardzo komercyjną i, jak powiedziałem, wzięło w niej udział bardzo wielu ludzi, którym się cudownie działo w czasie gierkowskiego reżimu, którzy byli artystami uznanymi, zarabiającymi kolosalne pieniądze, znajdującymi się w absolutnej elicie zarówno kulturalnej jak i politycznej. Każdy z nich miał swoje układy polityczne, które mu umożliwiały istnienie. Po prostu na gorąco napisali coś, powiedzmy sobie „zakazanego”. Festiwal był imprezą, która się rozminęła ze swoim celem, dla ludzi bardziej związanych z tym ruchem była imprezą nawet żałosną. Mimo wszystko wydaje mi się, że można było na to też spojrzeć z pragmatycznego punktu widzenia. Rzeczywiście w świadomości ludzi pozostał fakt, że przez 40 lat istnienia tego systemu we wschodniej Europie i przez prawie 70 lat istnienia w Związku Radzieckim, czegoś takiego nie było.
Kontakt – To nie na darmo prasa sowiecka tak szczekała…
Jacek – Otóż to. Przez trzy dni można było oficjalnie powiedzieć wszystko. Nie wiem czy widziałeś zdjęcia ze scenografii tego koncertu. To była hala sportowa Oliwii na 6 tys. ludzi. Drugiego dnia kiedy ktoś tam zaczął wpuszczać na lewo i pojawiły się fałszywe bilety, bo zainteresowanie było kolosalne, na sali było 10 tys. ludzi. Nad ogromną sceną powieszone były portrety wszystkich przywódców polskich od 45-tego roku, tą technika wcierkową jaką robiono niegdyś, zanim robiono zdjęcia i malunki, portrety Gomułki, Cyrankiewicza, Jaroszewicza itd. Powiększone takie karykaturalne mordy, bo w końcu to są potworne mordy przecież.
Kontakt – Nawet nie potrzebują karykatury.
Jacek – Nie potrzebują. I nad nimi była parodia plakatu robotnika, który wyciąga rękę ku przyszłości, z tym ze zamiast steru jest stryczek. Trudno o coś bardziej wprost i odpowiadającego nastrojom, które powstrzymywało wyłącznie moralno-chrześcijańskie podłoże ruchu Solidarności. Nastroje były oczywiste. Wydaje mi się, że rzeczywiście te trzy dni wolności, które w końcu obejrzało 18 tys. ludzi, a usłyszało z kaset następne kilkadziesiąt jeśli nie kilkaset tysięcy, były warte nawet tego rozminięcia się z głównym celem festiwalu. Było coś takiego, że w pewnym momencie ludzie poczuli się w wolnym kraju, gdzie wszystko może mieć miejsce. Tego oczywiście nie da się ani zapomnieć ani nie docenić.
Fragment wywiadu „Nigdy nie pisaliśmy na zamówienie…”, „Przekaz” nr 1 – kwiecień 1985r.
Nie mogliście śpiewać tego, co chcieliście najbardziej. Musieliście śpiewać zgodnie z oczekiwaniami sali…
– Śpiewać, a nie pisać, dlatego, że nigdy nie robiliśmy tego, czego ludzie od nas żądali, tzn. nie pisaliśmy na zamówienie. Wręcz przeciwnie – gdy było jakieś zamówienie na konkret, to robiliśmy coś na odwrót. W tym czasie tworzyliśmy „Muzeum”. W okresie „Solidarności”, gdy odwaga staniała, twórcy estradowi (zdecydowana ich większość), „przywalała” wtedy jak mogła, można było używać brzydkich słów i grzmocić w ten reżim aż huczało. Wpadliśmy zatem na pomysł, by napisać coś, co umieścić całą tę rzeczywistość „Solidarności” w kontekście historycznym. Oczywiście nie liczyliśmy na jakieś nadzwyczajne efekty pedagogiczne, ale chodziło nam o to, by ludziom nie wydawało się, że są czymś absolutnie wyjątkowym, że nagle stało się coś, czego nigdy nie było i nigdy tak nie będzie. Próbowaliśmy skomentować ostatnie 200 lat naszej historii tak, żeby powstanie „Solidarności” i nastroje ludzi uwidocznić jako jeden z fragmentów mozaiki, którą jest nasza świadomość historyczna. No i okazało się, że to było trafne przemyślenie.
– Trafne, ale nie nagrodzone w odpowiedni sposób na Festiwalu Piosenki Prawdziwej w Gdańsku. Na festiwalu tym „ośmieliliście się” zaśpiewać rozentuzjazmowanemu tłumowi wizjonerskie „Budujcie Arkę przed potopem”.
– „Arka” jest cackiem, jeśli chodzi o anegdotę towarzyszącą jej powstaniu. Przemek przez cały czas nosił w sobie jakieś melodie, nucił i grał wieczorami (był to jego żywioł, jako kompozytora), i kiedyś zaprezentował pewien muzyczny motyw, który bardzo mi się spodobał. A ponieważ zbliżał się strajk marcowy, związany z prowokacją bydgoską, po prostu wpadło mi na myśl, by napisać piosenkę o „Arce”. Widocznie jestem przekorny. Napisałem najpierw refren do tej muzyki, a potem gdzieś w sklepie lub na ulicy wymyśliłem zwrotki. W drodze na jakiś koncert zanuciłem to Przemkowi, potem był występ, wesołe i głośne spotkanie z ludźmi, o trzeciej rano wróciliśmy do hotelu. O czwartej szarpie mnie Przemek i mówi: Już mam wszystko razem! W hotelu (chyba o szóstej rano) próbowaliśmy grać tę piosenkę, by nadać jej ostateczny kształt i móc nazajutrz ją zaśpiewać. Wówczas ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Zbyszek powiedział: „Otwarte”. Nie było otwarte. Ktoś zaczął się włamywać. Drzwi wreszcie otworzono. Weszła jakaś pani w papilotach i podniesionym głosem powiedziała – Proszę panów, jest czwarta w nocy! Na co Zbyszek spokojnie: – A to trzeba spać o tej porze, proszę pani. Ją zmyło. A piosenka powstała. Rzeczywiście dwa dni później ją zaśpiewaliśmy. Zresztą kilka piosenek powstało w taki właśnie sposób. Jeśli chodzi o festiwal, to już wielokrotnie mówiłem, idea była wspaniała, niestety trochę się to skomercjalizowało, ponieważ szereg ludzi zaczęło na gwałt pisać piosenki zakazane. Ja na przykład nie miałem moralnego prawa wykonać „Epitafium dla Wysockiego” lub „Obławy” dlatego, że „Obława” nigdy nie miała kłopotów z cenzurą, a „Epitafium” uzyskało nagrodę na festiwalu opolskim (również oficjalną). Dlatego wybrałem piosenki, które nigdy nie były puszczone przez cenzurę, „Rejtana” i „Świadków”, co oczywiście w konkursie odebrało mi część szans. Ale to nie było ważne. Atmosfera byłą niesłychana. Te tłumy ludzi, te trzy wieczory dzień po dniu po 5-6 godzin. To mi się szalenie podobało.
Z rozmowy z Grażyną Preder, Pożegnanie barda, wydawnictwo Nitrotest, Koszalin 1995
G.P. – Twoje najbardziej spektakularne sukcesy z tego okresu to nagroda dziennikarzy akredytowanych przy festiwalu opolskim za „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego” i – przyznany w tym samym, 1981 roku, Srebrny Knebel Przeglądu Piosenki Prawdziwej za utwory „Rejtan czyli raport ambasadora” i „Arka Noego”. Obie te piosenki pochodzą z programu „Muzeum”, gdzie twoja budząca podziw znajomość malarstwa polskiego łączy się z taką ponadczasową, trwałą refleksją.
J.K. – Program był pomyślany, tak trochę na przekór czasom, które sprzyjały powiedzeniu, że odwaga staniała… Każdy mógł już pisać zakazane piosenki i dokopywać czerwonemu. Notabene: Złoty Knebel dostał wtedy, nieżyjący już, Jacek Zwoźniak z Kabaretu „Baba”, za piosenkę „W tę dupę wypiętą nad Polską kopa dać, choćby była czerwona”. On miał dar pisania w sposób dosadny, bez owijania w bawełnę. A to natychmiast trafiało do ludzi. Bardzo się z Jackiem lubiliśmy. Nie miałem do niego żalu, że wygrał z moim „Rejtanem” czy „Arką Noego”. Zresztą była to taka szlachetna rywalizacja, bo ludzie głosowali na poszczególne piosenki, a fakt, że robotnicza publiczność w tym czasie tak wysoko oceniła moje historyczno-literackie utwory – i tak był dla mnie wielką nagrodą.
Fragment z wywiadu udzielonego Jolancie Piątek – Za dużo Czerwonego – Miesięcznik Literacki „Odra” nr 481(12.2001) – 484 (03.2002)
J.K. – Ja jeszcze w czasach pierwszej „Solidarności” poczułem niesmak, zwłaszcza po Przeglądzie Piosenki Prawdziwej w Trójmieście w 1981 roku, kiedy nagle okazało się, że wszyscy artyści w Polsce znani z telewizji, radia, sceny, nagle na wyścigi zaczęli pisać piosenki zakazane tylko po to, żeby wystąpić w Hali Oliwii. Tam były nawet protesty, Małgosia Bratek i Jan Krzysztof Kelus, który miał główne prawo pojawić się tam, nie przyjechali. A wymiarem prawdziwości tych piosenek pisanych na zamówienie społeczne, miała być ich drastyczność polityczna. Do dzisiaj pamiętam taką frazę: „w tę dupę wypiętą nad Polskę kopa dać, choćby była czerwona..” Ludzie szaleli ze szczęścia, ale to nie był mój ideał estetyczny, nawet protestu politycznego. I miałem poczucie niesmaku, bo sądzę, że im mniej się mówi rzeczy dosadnych, tym większy ciężar gatunkowy ma to, co się mówi. I z tych właśnie przemyśleń wzięła się powściągliwość poetycka utworów pisanych już w stanie wojennym, bo i „Koncert fortepianowy” i „Marsz intelektualistów”, i nawet „Prośba”, to są rzeczy dramatyczne, ale i powściągliwe, tam nie ma potraktowania przeciwnika, czyli systemu, w kategoriach knajackich, ponieważ gdyby go tak potraktować, to się obniża jego moc, jego potęgę, a tym samym obniża się wartość własnego protestu.
Wypowiedź Lecha Wałęsy z 21.08.1981, znajdująca się na okładce albumu „Songs of Solidarity” etc…
Przegląd Piosenki Prawdziwej „Zakazane piosenki” dobiegł końca. Zorganizowała go „Solidarność” dzięki społecznej postawie wielu osób: organizatorów, realizatorów, wykonawców oraz tych wszystkich, którzy swe umiejętności i wiedzę fachową chieli poświęcić sprawie kultury, do której związek nasz przywiązuje wielką wagę. Przekazuję serdeczne pozdrowienia wszystkim tym, którzy zechcieli przygotować Przegląd oraz być naszymi Gośćmi.
Wypowiedź Adama Michnika, znajdująca się na okładce albumu „Songs of Solidarity”etc…
Należę do najbardziej niemuzykalnych ludzi na kuli ziemskiej. Byłbym przeto ostanim kandydatem do pisania na temat piosenki czy też czegokolwiek co wymaga muzycznych umiejętności: Jeśli mimo to poproszono mnie o kilka słów komentarza, to zapewne dla innych powodów. Spróbuję je przedstawić.
Jestem z pokolenia, które całą edukację obywatelską pobierało w PRL, a fragmentem tej edukacji, niekoniecznie pobieranej na lekcjach szkolnych czy wykładach uniwersyteckich, były właśnie piosenki. Zarówno masowe pieśni o Przodującym Ustroju śpiewane na oficjalnych akademiach organizowanych z okazji świąt państwowych jak i piosenki śpiewane na prywatnych spotkaniach, a będące kodem porozumiewawczym ludzi odmawiających swej zgody na duchową przynależność do świata konformizmu i obłudy. Pamiętam dziesiątki takich spotkań, na których śpiewali między innymi Jacek Kleyff i Janek Kelus, Janusz Szpotański i Jacek Kaczmarski. Były to naprawdę „zakazane piosenki”, piosenki otwarcie atakujące oficjalny system, jego kłamliwy język, jego instytucje oparte na przemocy, jego niszczące działanie na tkankę więzi społecznej i kultury narodowej. Piosenka pełniła funkcję obronną, była sposobem ekspresji dla twórcy, który zdobywał się na akt obywatelskiego nieposłuszeństwa i była azylem dla słuchacza, który szukał jakiejś obrony przed presją środków masowego prania mózgów, jak telewizja i większość programów radiowych. „Zakazana piosenka” była więc fragmentem niezależnej kultury, fragmentem istotnym i specyficznym. Nieocenzurowana ballada pojawiła się wcześniej niż np. nieocenzurowana powieść i najbardziej ułatwiała wzajemne spotkania ludzi „inaczej myślących”.
Sierpniowy festiwal w Gdańsku był fenomenem jedynym w swoim rodzaju. Nie była to zwykła rocznicowa uroczystość lecz spotkanie rozmaitych „zakazanych piosenek”, tych z marca’68 i tych z grudnia’70, tych starych z narodowych insurekcji i tych ostatnich ze stoczni gdańskiej, tych z więzień i tych z kabaretów, tych studenckich i tych robotniczych. Był to trzydniowy zjazd „słów zaaresztowanych”, przedtem wyklętych. Różnych słów, od modlitwy religijnej do ordynarnego przekleństwa. W tym zlocie „zakazanych piosenek” brała udział wielotysięczna publiczność, co w sumie złożyło się na doniosły fakt społeczny i kulturalny. Ponad sceną zawieszone były karykaturalne portrety pięciu „wiernych kolędników czerwonej gwiazdy pięcioramiennej”: Bieruta, Cyrankiewicza, Gomułki, Jaroszewicza i Gierka, a piosenki były rozmaite: wesołe i smutne, znakomite i grafomańskie. Wszystkie jednak były autentyczne. Od tej chwili stało się jasne, że jedynym kryterium dla piosenki jest jej społeczny odbiór a nie gęste sito cenzorsko – redaktorskich zakazów i nakazów. Przebijały się piosenki odważne i mądre, choć aura miejsca i czasu wzmagała emocje i nieraz nadmiernie preferowała polityczną jednoznaczność. Taki jest wszakże stan świadmości społecznej w Polsce anno domini 1981. Festiwal gdański to pierwszy dzień wolności dla polskiej piosenki. Oby stał się dniem powszednim.
Fragment recenzji Tomasza Jastruna „Jęczały głośno gwałcone sojusze” – dwutygodnik Informator Kulturalny Solidarności , nr 6, 3 września 1981.
Znakomite utwory Jacka Kaczmarskiego podobały się, ale już nie tak. Bo nikogo nie kopał, nie walił w mordę, za to zmuszał do myślenia, co bywa męczące w rewolucyjnych czasach. W imponującej hali lodowej Olivia oklaskiwano przede wszystkim odwagę pieśniarzy. Publiczności nie przeszkadzał fakt, że tylko niewielu z nich było ongiś na indeksie, a większości powodziło się lepiej niż dobrze.(…)
Impreza była jednak w sumie ciekawa, a przede wszystkim potrzebna. Potrzebna zarówno wykonawcom jak i słuchaczom, bo dla obu stron stała się czymś w rodzaju psychoterapii. Ci, których zmuszano do milczenia lub śpiewania półgłosem mogli się teraz wykrzyczeć, a publiczność odreagowywała swoje dzienne i nocne lęki. I śmiała się gromko w myśl zasady, że to, z czego możemy się śmiać, nie jest naprawdę groźne.
Całość budzi kilka refleksji ogólniejszych, które dotyczą i Związku. Potwierdziła się prawda, że odwaga nie musi iść w parze z myśleniem, a radykalizm – wieść do sukcesu. I, że zbyt często brakuje techniki, chociaż są odpowiednie instrumenty. Malkontentom nasuwało się też pytanie, jak zachowają się usta tak szeroko otwarte w Gdańsku, gdy ktoś znów zacznie wpychać w nie knebel (…)
I rzecz najsmaczniejsza. Ten pozornie bezkompromisowy festiwal ma już swoich wściekłych. Grupa wykonawców podpisała petycję oskarżającą kierownictwo o koniunkturalizm polityczny i moralny, reżysera o złą reżyserię, a całą imprezę obrażono porównaniem do Opola i Sopotu.
Małgorzata Niezabitowska, „Trochę śmiesznie, trochę smutno”, „Tygodnik Solidarność” nr 23, 4 września 1981:
Pierwszy Przegląd Piosenki Prawdziwej „Zakazane Piosenki” odbył się w Gdańsku w dniach 20 -22 sierpnia. Jak go opisać ? Można by wyzłośliwiać sęe nad poziomem artystycznym piosenek: słowa „dupa”, „kurwa” itp. wyśpiewywano w co drugim tekście obok (często) częstochowskich rymów; i co gorsza były one gromko oklaskiwane. Można by pastwić się nad organizatorami: zaprezentowali oni – zamiast oczywistej na antyfestiwalu pokory i skromności – broszurkę, której jedyną treść stanowią nazwiska tychże zestawione w komitety, rady artystyczne i sztaby. Zaś Maciej Zembaty, dyrektor przeglądu, wystąpił w konkursie i do tego – wygrał go. Maciej Szybist – krakowski złośliwiec i ironista – stwierdził, że przelicytował on tym samym nawet Macieja Szczepańskiego, który sam sobie Złotego Ekranu nie przyznał Można by wreszcie zagłębić się w zawiłe rozważania nad etymologią słów „prawdziwe” i „zakazane”; i wykazać jak to, co autentyczne, odważne i dobre moralnie – staje się modą i stylem. Jednak nie. Spróbujmy inaczej. Piosenka nieoficjalna czy półoficjalna istniała od dawna. Wyrosła z piosenki studenckiej i muzyki młodzieżowej. Śpiewana była w klubach, kabaretach, na prywatnych spotkaniach. Nagrywana na kasety przechodziła z rąk do rąk, stawała się znana, kreowała liderów takich jak Jacek Kleyff czy Jacek Kaczmarski. Odbijały się w niej polskie miesiące – Marzec, Grudzień, odbijała się często bez metafor, gorzko, ostro – polska rzeczywistość. Rok temu pojawiły się jeszcze inne piosenki: robotnicze, strajkowe. Ideą przeglądu było to, by cały ten podziemny nurt wydobyć z ukrycia, więcej – by go zalegalizować. „Solidarność” przedłożyła wszystkie teksty gdańskiej cenzurze, a ta, jak sądzę, po wysokich konsultacjach całość zatwierdziła. Wydaje się, że jest to ogromnie ważny moment – włączenie „drugiego obiegu” piosenki w nurt oficjalny: krok to ku normalizacji kultury. Można się wiec spodziewać i mieć nadzieję, że nie będzie więcej piosenek zakazanych. Oby było jak najwięcej prawdziwych ! Nie obyło się też na przeglądzie bez oficjalnego protestu. Wykonawcy nieznani dotąd i zakazani, którzy stanowili większość, postanowili słowem przeciwstawić się tej wielkiej machinie, w jaką przerodził się przegląd; pięć tysięcy widzów w Hali Olivii, prasa, kamery i estrada – ta rządzi się swoimi prawami, niezależnie od intencji organizatorów i twórców. Oni zaś przyzwyczajeni do występów z przymusu kameralnych, często w przyjacielskim, osobistym kontakcie ze słuchaczami – ani mogli, ani chcieli się do tego dopasować. Inaczej czuli się tu doświadczeni estradowcy tacy jak Jacek Fedorowicz, Andrzej Rosiewicz czy Jan Stanisławski – zdobywca „Złotego Knebla” w trzecim dniu przeglądu. Docenili swobodę i spontaniczność imprezy, daleko odbiegającą od państwowego show-biznesu. A publiczność ? Publiczność, która sama w głosowaniu przyznawała nagrody, była żywa, gorąca i chętnie śpiewała to, co uznała za śpiewania godne. I tak właśnie zakończył się festiwal. Ze sceny i widowni śpiewano razem :
Prawdy, prawdy, prawdy jako chleba, prawdy, prawdy, prawdy nam potrzeba! Taka jest wola ludu, powszechne wołanie, a ona jest święta i niech tak się stanie!
Fragment artykułu Jana Poprawy – W styczniu leżał w szpitalu – Przekrój 04.02.1990 r.
W roku 1981 nie znany był też szerzej Jacek Kaczmarski. W wielkim „Festiwalu Piosenki Prawdziwej”, zorganizowanym przez „Solidarność” w hali „OIivii” – przegrał z kretesem nagrodę publiczności. Kto wygrał ? Nikt już nie pamięta… Tymczasem w tym czasie Kaczmarski napisał swe najlepsze chyba utwory. „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego” – ponury, dramatyczny, ekspresyjny do bólu poemat o zniewoleniu. I program zatytułowany „Muzeum” – w piosenkach (może pieśniach?) odtwarzający słynne polskie obrazy o tematyce patriotycznej.
Fragment ze wspomnienia Jarosława i Jacka Kurskich – Pamiętajcie o mnie co sił – Gazeta Wyborcza nr 87, 13.04.2004 r.
Rok 1981 – Przegląd Piosenki Prawdziwej w gdańskiej Olivii. Apogeum solidarnościowego karnawału. Na scenie roi się od świeżo nawróconych artystów-antykomunistów, którzy licytują się, kto mocniej przywali komunie. Tłumy przyjmują to owacją. Jacek, który już w 1974 roku napisał „Obławę” według Włodzimierza Wysockiego i w ten sposób w wieku lat siedemnastu rozpoczął opozycyjną twórczość i występy, nie śpiewa pod publikę ani ku pokrzepieniu serc. Rzuca profetycznie:
„Budujcie arkę przed potopem, (…)
zostawcie kłótnie swe na potem,
wiarę przeczuciom dajcie raz.
Budujcie arkę przed potopem,
zanim w końcu pochłonie was”
jakby obsadzał siebie w roli bohaterów swoich pieśni „Stańczyka” i „Kasandry” na próżno alarmujących o zbliżającej się katastrofie, lekceważonych, niesłuchanych. Ten festiwal był zapowiedzą twórczego dramatu Jacka, który nie opuścił go już do końca życia. Jego przenikliwość, intelektualna subtelność i nieokiełznana wyobraźnia były propozycją zbyt wyszukaną dla ludzi, którzy widzieli w nim jedynie barda z solidarnościowych barykad śpiewającego o tym, że „Mury runą”. Pieśń kończy się frazą, że „mury rosną, a śpiewak zawsze jest sam”. „Mury”, których wykonanie wymuszała na nim publiczność pod koniec jego koncertów, stały się symbolem jego niezrozumienia i osamotnienia. A jednak mimo cierpień Jacek potrafił pogodzić rolę narodowego barda i wysublimowanego poety, choć nieraz wiedzieliśmy u niego z tego powodu rozpacz.
Z artykułu Krzysztofa Masłonia – Nie kłam sobie a nikt ci nie skłamie – Rzeczpospolita – 17.04.2004 r.
W 1981 r. na Festiwalu Piosenki Prawdziwej w hali Olivii, gdy piosenkarska konkurencja prześcigała się w wysiłkach, by bardziej „dokopać czerwonemu”, Kaczmarski z Gintrowskim i Łapińskim budzili trwogę „Zesłaniem studentów” i „Wigilią na Syberii”. Pytano wówczas: „Wejdą? Nie wejdą?”, ale oni stawiali już pytanie następne: „Co będzie, jak wejdą?” I tu Kaczmarski, charakterystycznie dla siebie, odwołując się do historii i literatury, budził sumienia. Czynił to zresztą już wcześniej. W 1978 r. kompletnie niecenzuralny utwór „Świadkowie”, opowiadający – przypomnę – dramatyczną historię pewnej marynarki w angielską kratę, która młodemu sowieckiemu lejtnantowi „papała prosto darom”, kończył wezwaniem:
„Wejdźmy głębiej w wodę kochani
Dosyć tego brodzenia przy brzegu”.
Jakie mogłyby być skutki takiego apelu? Nie wiem, ale nie zapomnę pewnej pani, która w 1981 r. na warszawskim koncercie w Sali Kongresowej, będącym okrojoną wersją festiwalu z Gdańska, po występie tria Kaczmarski – Gintrowski – Łapiński powtarzała jak w transie: „Tak musieli wyglądać paryscy komunardzi”. No tak, byli „młodzi, genialni”, tyle że „ręce łańcuch im skuł”. Jaki mógłby być ich koniec? Czyżby taki sam jak Brunona Jasieńskiego? Gdy dwadzieścia lat później w wolnej Polsce chciano zorganizować Przegląd Piosenki Prawdziwej, awantura wybuchła właśnie o piosenki Kaczmarskiego. Ale już te nowe, w których wcale nie chciał – jak związkowy przywódca – targać się po szczękach z komuną, nie wyciągał ukrytych teczek z ubeckich archiwów, ale na odlew uderzał… w swoich:
Muszkieterowie – już nie ci sami –
Dojrzałości pożółkli goryczą
Zaczęli liczyć się z realiami,
Choć realia się z nimi nie liczą…
Psieje świat, czy może właśnie psieją oni,
Psiocząc na to, co ich dziełem w takim stopniu?
Co się stało z dawnymi wielbicielami „Sentymentalnej panny S”?
„Trzosy pełne, a serca – próżne
Fałszu zeskrobać z prawdy – nie sposób”.
A „Panna S. – kontynuował wieczny kontestator – do swych amantów nie ma szczęścia,/ Chociaż raz po raz o krok jest od zamęścia. / Lecz co z którym się obejmie/ Ledwie go umieści w Sejmie – Uczuć tyle co w pretensjach, albo w pięściach” (1995). Zarzucano mu – bardowi „Solidarności!” – jeśli nie hańbienie etosu, to wyraźne jego nadwątlanie.
Fragment artykułu Adama Paczuskiego – Epitafium dla barda – Promocje kujawsko-pomorskie nr 9-11 (143) 2004 r., s. 2-4
Polska ujrzała go krótko na festiwalu opolskim, gdzie brawurowo wykonał „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego”. Na innym festiwalu – Piosenki Prawdziwej zdarzyła się rzecz, którą do dziś mi jest trudno zrozumieć. Kaczmarski, którego twórczość była kwintesencją owej „piosenki prawdziwej” zaśpiewał wizjonerską „Arkę Noego” i… przegrał główną nagrodę z łzawym tekstem (do jeszcze gorszej muzyki) „Piosenki dla mojej córeczki”. Okazuje się, że polityczna poprawność niejedną ma twarz.
Zakazane piosenki
Wydawnictwo: Polskie Radio S.A.
Nośnik: digipack 3CD
Numer w katalogu:
Data wydania: 2014
Nadesłał: dauri
- Modlitwa o wschodzie słońca – Jacek Kaczmarski, Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński 3:32
- Arka Noego – Jacek Kaczmarski, Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński 3:27
- Wiersz – Daniel Olbrychski, komentarz – Andrzej Strzelecki 2:49
- Piosenka dla córki – Maciej Pietrzyk, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 2:15
- Sierpień 80 – Maciej Pietrzyk 2:19
- Boże Nasz – Maciej Pietrzyk 2:41
- Ballada o Janku z Gdyni – Mieczysław Cholewa, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 4:24
- Kiedym stawił się – Małgorzata Bratek, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 4:28
- Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał – Andrzej Garczarek, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 3:14
- Ballada o chłopcach z bazy sokołowskiej – Andrzej Garczarek 2:32
- Przesłanie Pana Cogito – Antonina Krzysztoń, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 3:14
- Blok – Andrzej Poniedzielski, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 2:56
- Ballada pacyfistyczna – Marek Tercz, (zapowiedź – Daniel Olbrychski) 4:01
- Motyl – Grażyna Auguścik i Zbigniew Książek, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 2:25
- Moja litania – Leszek Wójtowicz, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 3:20
- Olimpiada 80 – Leszek Wójtowicz 1:35
- Pieśń o Jeźdźcach Apokalipsy – Leszek Wójtowicz 2:04
- Prośba – Natasza Czarmińska, Zbigniew Łapiński i Grupa EX, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 3:04
- Czy poznajesz mnie moja Polsko – Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński, (zapowiedź – Andrzej Strzeecki) 3:28
- Piosenka dla chłopców od Bruegla – Jan Wołek, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 4:51
- Piosenka o zamyślaniu się – Jan Wołek 3:50
- Tętno – Jan Wołek 3:28
- Obława – Jacek Kaczmarski, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 2:48
- Świadkowie – Jacek Kaczmarski 4:44
CD 2
- Twój pierwszy elementarz – Wały Jagiellońskie 2:19
- List z wojska – Wały Jagiellońskie 4:40
- Rozmowa satyryczna – Jonasz Kofta, Maciej Zembaty 0:45
- Brygadzista Albin – Maciej Zembaty, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 3:02
- Sejm 1976 (Izba chorych) – Maciej Zembaty 5:25
- Monolog satyryczny – Jacek Fedorowicz, (zapowiedź – Piotr Skrzynecki) 7:19
- Niebiescy czyli blues – Stanisław Zygmunt, Zbigniew Łapiński, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 3:05
- Milicja, Wrocław i ja – Jacek Zwoźniak i B Complex, (zapowiedź – Piotr Skrzynecki) 3:33
- Szoruj babciu do kolejki – Jacek Zwoźniak i B Complex 3:06
- Na wszelki wypadek – Jacek Zwoźniak i B Complex 4:17
- Felieton albo rozmowa w cztery oczy z trzema osobami – Jan Tadeusz Stanisławski, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 10:35
- Ja jestem pro – Jerzy Klesyk, (zapowiedź – Andrzej Strzelecki) 2:52
- Przyjazd (Stoi na stacji egzekutywa) – Daniel Olbrychski 5:36
- Branżowy walc – Andrzej Zaorski, Andrzej Fedorowicz, (zapowiedź – Jerzy Stuhr) 2:31
- Pchamy te taczki – „Bułeczka” Jerzy Kopczewski, (zapowiedź – Jerzy Stuhr) 3:46
- Propaganda sukcesu – Andrzej Rosiewicz, (zapowiedź – Jerzy Stuhr) 6:13
- Chcemy prawdy – Andrzej Rosiewicz, Zbigniew Łapiński 8:1
CD3
- Mario, Matko – Pomorzanie 5:09
- Polonez Kościuszki – Piotr Szczepanik 2:48
- Także i Ty – Leszek Długosz, (zapowiedź – Piotr Skrzynecki) 4:13
- Już nas tak ta miłość nie obchodzi – Leszek Długosz 5:26
- Historia pewnej podróży – Marek Grechuta, (zapowiedź – Piotr Skrzynecki) 2:03
- Super ekspres – Marek Grechuta 2:29
- Blues o starych sąsiadach – Pod Budą, (zapowiedź – Krzysztof Jaroszyński) 5:30
- O la – ri – ja – Pod Budą 3:07
- Majster Bieda – Wolna Grupa Bukowina, (zapowiedź – Jerzy Stuhr) 2:13
- Bar na stawach – Wolna Grupa Bukowina
- Między wschodem a zachodem światła – Zbigniew Sekulski, Jacek Kaczmarski (zapowiedź – Krzysztof Jaroszyński) 5:17
- Kołysanka o nadziei – Piotr Pastor i Ryszard Riedel, (zapowiedź – Jerzy Stuhr) 3:25
- Niech żyje wojna – Piotr Pastor i Ryszard Riedel 3:35
- Abym mógł przed siebie iść – Ryszard Riedel i Aerobus, (zapowiedź – Piotr Skrzynecki) 7:27
- Ostatni ciężki rok – Ryszard Riedel i Aerobus 3:52
- Szare miraże – Maanam, (zapowiedź – Jerzy Stuhr) 4:01
- 1984 – Maanam 5:02
- Karuzela marzeń – Maanam 4:04
- Rok Pierwszy Minął – Jonasz Kofta 1:07
- Mury – Jacek Kaczmarski, Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński 5:19
Zakazane piosenki
Wydawnictwo: Biuro Organizacyjne PPP „Zakazane Piosenki” i AKWENDRUK
Nośnik: CD i digipack 3CD
Numer w katalogu:
Data wydania: 2001 + wznowienia
Nadesłał: thomas.neverny
- Ballada o Janku z Gdyni – Mieczysław Cholewa
- Szoruj babciu do kolejki – Jacek Zwoźniak
- Ballada o majorze Hermaszewskim – Maciej Zembaty
- Monolog – Jacek Fedorowicz
- Niebiescy blues – Stanislaw Zygmunt
- Historia pewnej podróży (Express) – Marek Grechuta
- Felieton – Jan Tadeusz Stanislawski
- Rejtan, czyli raport ambasadora – Jacek Kaczmarski
- Grusza a sprawa Polska – Grzegorz Bukala i Wały Jagiellońskie
- Prośba – Natasza Czarmińska
- Ojczyzna – Janusz Sokołowski
- Chcemy prawdy – Andrzej Rosiewicz
Wydanie 3CD:
CD 1.
- Ballada o Janku z Gdyni – M.Cholewa
- Najpiękniejsza w klasie robotniczej – J. Zwozniak
- Kiedy przyjdą podpalić dom – J. Zwozniak
- Kiedym stawił się – S.Klawe
- Stoi na stacji egzekutywa – D.Olbrychski
- Na razie – M.Grechuta
- Mario matko – Pomorzanie
- Piosenka dla córki – M.Pietrzyk
- Szoruj babciu do kolejki – J. Zwozniak
- Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał – A.Garczarek
- Izba chorych – M. Zembaty
CD 2.
- Brygadzista Albin – M.Zembaty
- Polonez kościuszkowców – P.Szczepanik
- Caryca – J.Kaczmarski (właściwy tytuł : Rejtan, czyli raport ambasadora)
- Ballada o majorze Hermaszewskim – M. Zembaty
- Mówiła mi mama – T. Stanislawski
- Milicja,Wrocław i ja – J. Zwozniak
- Wadza – J.Fedorowicz
CD 3.
- Grajek – Z.Sekulski
- To ja twój syn – Przemysław Gintrowski
- Monolog J.Kofta
- Egzekutywa 2 – J. Sokolowski
- Prima a prilis
- Moja ojczyzna – J. Sokolowski
- Monolog – K. Joroszynski
- Chcemy prawdy – A.Rosiewicz
- Zeznania pierwszego skrzypka ob.Kaczorowski Jan – J. Kleyff
- Niebieski blues – S.Zygmunt
Niech żyje wojna
Nośnik: kaseta magnetofonowa
Numer w katalogu: OK-001
Data wydania: 1984
Nadesłał: Jakub „Voss” Witkowski
- P. Pastor – Niech zyje wojna
- Tomasz Sikora – List
- Tomasz Sikora – Czy dacie sobie rade sami
- Leszek Wójtowicz- Olimpiada
- Leszek Wójtowicz- Jeźdzcy Apokalipsy
- Jacek Kaczmarski – Obława
- Maciej Zembaty – Partyzant
- K. Janda – Ballada o Janku
- A. Rosiewicz – Propaganda sukcesu
- Stanislaw Zygmunt – Niebiescy blues
- Andrzej Garczarek – Wojenko, wojenko
- Ksiazek, Auguscik – Motyl
- Jacek Zwozniak – Piosenka na wszelki wypadek
- Marek Grechuta – Superekspres
- Andrzej Garczarek – Przyjaciól nikt nie bedzie mi wybieral
- Stefan Brzozowski – Grajek
- Jacek Kaczmarski – Świadkowie
- Maciej Zembaty – Brygadzista Albin
- Jacek Kaczmarski – Arka (Noego)
Piosenki Solidarności – Songs of Solidarity vol.1
Wydawnictwo: ECHO Original Country Recording, USA.
Nośnik: Podwojny album LP (płyta pierwsza)
Numer w katalogu: E 901-2
Data wydania: 1981
Nadesłał: thomas.neverny
- Ballada o Janku z Gdyni – M.Cholewa
- Najpiekniejsza w klasie robotniczej – J.Zwozniak
- Kiedy przyjda podpalic dom – J.Zwozniak
- Kiedym stawił się – M.Bratek
- Egzekutywa – D.Olbrychski
- Superexpress – M.Grechuta
- Mario matko – Pomorzanie
- Piosenka dla córki – M.Pietrzyk
- Szoruj babciu do kolejki – J.Zwozniak
- Przyjaciól nikt nie bedzie mi wybieral – A.Garczarek
- Izba chorych – M.Zembaty
- Brygadzista Albin – M.Zembaty
Piosenki Solidarności – Songs of Solidarity vol.2
Wydawnictwo: ECHO Original Country Recording, USA.
Nośnik: Podwojny album LP (płyta druga)
Numer w katalogu: E 901-2
Data wydania: 1981
Nadesłał: thomas.neverny
- Polonez kościuszki – P.Szczepanik
- Rejtan – J.Kaczmarski
- Hermaszewski – M.Zembaty
- Boze nasz – M.Pietrzyk
- Uczyla mnie mama – J.T.Stanislawski
- Milicja,Wroclaw i ja – J.Zwozniak
- Wadza – J.Fedorowicz
- Chlopcy radarowcy – A.Rosiewicz
- Chcemy prawdy – A.Rosiewicz
- Rok pierwszy minal- J.Kofta
Zakazane piosenki vol.1
Nośnik: kaseta magnetofonowa
Numer w katalogu: (pierwsza kaseta)
Data wydania: 1981
Nadesłał: Spalding
- Ballada o Janku z Gdyni – Mieczyslaw Cholewa
- Otwarcie przegladu – Daniel Olbrychski
- Piosenka dla córki – Maciej Pietrzyk
- Super Express – Marek Grechuta
- Modlitwa – Malgorzata Bratek
- Olimpiada – Leszek Wójtowicz
- Jezdzcy Apokalipsy – Leszek Wójtowicz
- Obława – Jacek Kaczmarski
- Dziad Kaczorowski – Jacek Kleyff
- Brygadzista Albin – Maciej Zembaty
- Monologi – Jacek Federowicz
- Wio koniku – B-Complex
- Czy dacie sobie rade sami – Tomasz Sikora
- Niebiescy – Blues – Stanislaw Zygmunt
- Sierpien 80 – Maciej Pietrzyk
- Przyjazd (tekst A.Strzeleckiego) – Daniel Olbrychski
Zakazane piosenki vol.2
Wydawnictwo: Radio „Solidarnoć” / Radiowa Agencja „Solidarność” Gdańsk.
Nośnik: kaseta magnetofonowa
Numer w katalogu: (pierwsza druga)
Data wydania: 1981
Nadesłał: Spalding
- K. Janda – Ballada o Janku z Gdyni
- M. Pietrzyk – Sierpien 80
- J.T. Stanislawski – Z naganem do MHD – rozmowa w cztery oczy z trzema osobami
- Waly Jag. – Protest Song
- P. Pastor – Niech zyje wojna
- J. Kopaczewski – „Buleczka” – pchamy taczki
- A. Rosiewicz – Propaganda sukcesu – Wincenty Kalemba – Polish spirituels
- M. Pietrzyk – Boze nasz
- J. Kaczmarski, Z.Lapinski, P. Gintrowski – Arka Noego, Pokolenie
- A. Rosiewicz – Chlopcy radarowcy
- J. Kaczmarski, Z.Lapinski, P. Gintrowski – Dziady