– Bardzo niepokojące wieści nadeszły ostatnio z Monachium. Podobno chorowałeś… Co się stało?

Właśnie przeczytałem w „Przekroju”, że krąży po kraju plotka o moich kłopotach sercowych, związanych złośliwie mówiąc z premierą w jednym z warszawskich teatrów. Oczywiście, jest to albo żart, albo złośliwa plotka. Ja z przemęczenia – po prostu: i praca w radiu, i praca twórcza, i dwie rodziny – bo mam dwie rodziny i dwoje dzieci z dwóch żon – w pewnym momencie nie wytrzymałem, musiałem odpocząć. Pobyt w szpitalu wykorzystałem na uporządkowanie różnych spraw. – Jednym słowem: nic poważnego!

– Od Andrzeja Głuca, jednego z szefów tegorocznego XXVI Studenckiego Festiwalu Piosenki wiem, że po latach wystąpisz w kraju. Przyjeżdżasz do Krakowa w maju będziesz jurorem festiwalu, a 17 maja dasz dwa recitale. Odbędzie się też specjalna konferencja prasowa z tobą w roli głównej. Czy na pewno przyjedziesz?

Zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidzianego, ale jeśli chodzi o dotychczasowe trudności – papierkowe, formalne – takie już nie istnieją, wobec tego będę na pewno!

– Wcześniej zapraszali cię już organizatorzy Ogólnopolskiego Przeglądu Piosenki Autorskiej..

Tak. Myślałem, że uda mi się przyjechać wcześniej, ale okazało się, że na biurokrację chorują jak na razie wszystkie kraje europejskie. Zresztą sytuacja w Polsce też inaczej wyglądała.

– Jaki jest twój obecny status?

Jestem azylantem francuskim. Zachowuję obywatelstwo polskie i francuskie. Mieszkam w Monachium.

– Pytam, bo tu już bardzo różne plotki krążyły na twój temat – od tych mówiących, że się zaprzedałeś, do innych, najprzeróżniejszych…

Tak, wiem, rozumiem. Takie mówienie towarzyszy po prostu wszystkiemu co publiczne.

– Od 1981 roku. mimo wszystko nie udało się nikomu wymazać twojej twórczości ze społecznej pamięci. Przetrwała na kasetach, niekiedy pirackich, i na kartach tomików. Dzisiaj niektórzy stawiają cię w szeregu klasyków polskiej kultury narodowej – czasem obok Miłosza, Polańskiego czy Herberta… Do tego być może przyczyniła się emigracja.

Mnie to trochę bawi. Pisałem i śpiewałem zawsze z wielką przyjemnością. Dziwiło mnie niekiedy, że to, co dla mnie jest frajdą, inni odbierają na tak wysokim diapazonie. Moje emigracyjne przeżycia i przemyślenia skłaniają mnie raczej ku dystansowi i ironii do tzw. polskiego patosu, aczkolwiek z drugiej strony doskonale rozumiem, że pewne moje wypowiedzi artystyczne okazały się potrzebne. Byłem jednym z tych, którzy zaczęli mówić wcześniej. Takie a nie inne próby zaszeregowania mnie są chyba właśnie reakcją na moje utwory. W ten sposób daje się moralną, publiczną satysfakcję ludziom, którzy nie musieli się zmieniać zależnie od sytuacji politycznej. Jeśli zaś chodzi a kwestię literacką, to ja w życiu nie śmiałbym się porównać do Miłosza – jest on po prostu poetą, ja jestem tekściarzem… Ja nie umiałbym się widzieć na Parnasie – tak to nazwijmy.

– Mimo długiej nieobecności, jesteś w Polsce wciąż bardzo popularny.

Wydaje mi się, że tę popularność zawdzięczam wielu przychylnym zbiegom okoliczności, nałożeniu się czasu politycznego na moją twórczość, pewnemu mojemu uporowi w tym, co robiłem i wreszcie temu, że zawsze podchodzę serio do twórczości. To nigdy nie był dla mnie sposób zarabiania na chleb, lecz autentyczny środek ekspresji wszystkich moich wątpliwości, lęków, przemyśleń…

– Jeszcze w czasach „Piosenkariatu”…

W zasadzie od początku. Tak byłem wychowany. I wreszcie Radio Wolna Europa: moja pięcioletnia obecność na antenie tej rozgłośni – i z piosenkami, i z tym, co mówiłem po 13 Grudnia – chyba wyjaśniła szerszemu gronu, nie tylko moich sympatyków w kręgach akademickich, dlaczego zachowuję się tak, a nie inaczej. To jest zresztą temat na dłuższą rozmowę.

– Twoje wystąpienia na antenie RWE, w odróżnieniu od utworów sprzed lat, były wyważone, spokojne, rzeczowe. Przypuszczam, że zmieniło się twoje widzenie polskich spraw….

Zdecydowanie! Zmieniło się jednak także moje podejście do problemów egzystencjalnych.. Głównie co do prawa osądzania czyichś postaw. Emigracja nałożyła się również na mój okres dojrzałości. Dopóki występowałem w Polsce, byłem po prostu szczeniakiem. Tymczasem dochodzenie do dojrzałości na emigracji zbudowało mój światopogląd, który teraz jest oczywiście inny niż przed laty. Wydaje mi się, że bogatszy i bardziej oparty na refleksji niż na proteście czy na agresji. Stąd takie a nie inne moje wypowiedzi w radiu i – co mi wielokrotnie zarzucano – złagodzenie sposobu przekazywania pewnych treści również na koncertach.

– Na czym to polega?

Po prostu – refleksja stała się dla mnie ważniejsza niż wyrażanie jakiegoś protestu. A jestem – jak mi się-wydaje – na tyle uczciwy jako artysta, że za każdym razem: i w twórczości, i w innych wypowiedziach mówię to, co się ze mną aktualnie dzieje. Nie próbuję powielać starych wzorów. W końcu nie byłoby nic łatwiejszego, jak przez te minione lata wykorzystywać, wciąż stare motywy. Ja cały czas szukam nowych możliwości wyrazu i słucham siebie. Stąd taka twórczość i taka postawa.

– Mam nadzieję, że podczas twojej premiery polskiej po latach usłyszymy trochę nowych utworów.

Pierwsza część koncertu -złożona będzie z najnowszych rzeczy, a druga – już ze Zbyszkiem Łapińskim, jeżeli uda nam się to przygotować – będzie przypomnieniem utworów z dawnych lat.

– Jak twoją twórczość odbierają ludzie na Zachodzie?

Różnie bywa. Przez kilka ostatnich lat – nawiązałem wspaniałe stosunki z różnymi skupiskami Polonii. Są środowiska polonijne, jak np. australijskie, południowoafrykańskie czy izraelskie, gdzie śpiewa się całkiem tak, jak w Krakowie. Odbiór jest rewelacyjny i ja mam poczucie, że jestem potrzebny słuchaczom. W Europie krąg moich sympatyków jest niewielki Głównie ze względów technicznych i finansowych nie udaje się dotrzeć do ludzi na Zachodzie. Dopiero w ostatnim roku zacząłem myśleć o tym, by pisać po angielsku i być może to się rozwinie. Niemniej jako twórca czy piosenkarz na Zachodzie nie funkcjonowałem, ale też specjalnie nie walczyłem o to.

– W kraju jak dotąd nikt cię tak naprawdę nie zastąpił…

No… nieprawda! Wydaje mi się, że w sensie, artystycznym Jacek Kowalski z Poznania…

– …Monogramista J. K. – laureat XXIV Studenckiego Festiwalu Piosenki?…

…tak, on jest jakby moim kontynuatorem. Jego myślenie literackie jest bardzo bliskie mojego. Wspólne mamy pewne odnośniki do naszej tradycji literackiej. Podobna jest też aura historyczna naszych utworów.

– Dziękuję za rozmowę. Pozdrawiam w imieniu naszych Czytelników i twoich wiernych słuchaczy. Do zobaczenia w kraju.

Zygmunt Moszkowicz
"Student" nr 3/4, 1990r.

Nadesłała: Aleksandra Pietryk
Przepisała: Beata Kosińska