Jacek Kaczmarski opowiada o swoich dzieciach wychowywanych na odległość i pisaniu piosenek. Tłumaczy dlaczego jest samotnikiem.

Jak pracujesz? Wstajesz rano i mówisz: dziś piszę dwa wiersze?

Najpierw zapisuję pomysły. Mam ogromną ilość notesików. Jestem nałogowcem we wszystkim, co służy do pisania: notesiki, pióra, kartki. Raz na rok przeglądam zapiski. Z niektórych powstają teksty.

Gdzie notujesz najczęściej?

Na serwetkach, a nawet na papierze toaletowym. W Australii z reguły piszę w samochodzie. W czasie jazdy!

I jeszcze żyjesz? Jak Ci się to udaje?

Jedną rękę trzymam kierownicę, a drugą notuję. Pisałem w najdziwniejszych okolicznościach. „Trzecia Obława”, „Przejście Polaków przez Morze Czerwone” i „Młodych Niemców sen” powstały w kuszetce z Monachium do Kopenhagi tylko dlatego, że na najwyższej półce duńska para się kochała. Nie mogłem spać, a nie śmiałem zaproponować, że się dołączę.

W Polsce zatrzymujesz się w Gdańsku…

Nie dla Wałęsy. Moja kobieta tam mieszka.

Planujecie wspólne życie w Australii?

Nie jest to jeszcze możliwe. Jestem z nią prawie cztery lata. Ale ze względu na odległości ciągle przeżywamy rozstania. To test na jakość naszego związku. Na razie go zdajemy.

W jednej z piosenek wyznałeś, że „starczy już nauczek”?

Chyba się już nie ożenię.

Z każdego małżeństwa masz jedno dziecko. Jak radzisz sobie z ich wychowaniem?

Syn ma 17 lat, córka 13. Jestem ojcem od święta. Większe problemy z nimi mogą mieć ich matki.

Często widzisz się z synem?

Raz do roku. Teraz czekam, aż będzie miał wakacje i pojedziemy na żagle. On marzy, żeby się przenieść do Australii.

Interesuje się muzyką?

W dzieciństwie grał na skrzypcach, kochał się w koleżance, która też grała na skrzypcach. Potem z tego samego powodu zaczął grać na wiolonczeli. Teraz wybrał gitarę, założył zespół i nawet gra moje piosenki.

Ukazała się płyta „Dwadzieścia (pięć) lat później”. Co zdecydowało o wyborze piosenek, które się na niej znalazły?

O większość prosili sami słuchacze. Jesienią ruszam na trasę jubileuszową i wtedy ukaże się płyta z moimi największymi przebojami.

Na tej płycie dość zaskakującą pozycją jest rubaszna „Mufka”.

„Mufkę” usłyszałem kilka lat temu w Australii. Śpiewał ją uliczny grajek. To cacko. Ale zadzwoniła młoda panienka i spytała, dlaczego ta piosenka jest taka niesmaczna. Powiedziałem: „jak dorośniesz, pewnie nauczysz się śmiać z tych rzeczy”.

W polskiej literaturze mało jest seksu. Nasi twórcy często pisali o miłości, ale duchowej, nie cielesnej…

W ostatnich dwóch programach jest kilka piosenek z wątkiem erotycznym i miłosnym. W polskiej tradycji nie ma dużo takich tekstów. To tabu obyczajowe.

Miłość nie zajmuje dużo miejsca w Twojej twórczości.

Jeden z pierwszych tekstów, które napisałem, to „Wędrówka z cieniem”. Ale byłem wtedy nastolatkiem. Potem służyłem sprawie, jak wielu polskich poetów.

Służąc tej sprawie nigdy jednak nie padałeś na kolana. Czy straciłeś przez to wielu przyjaciół?

Nie wiem, czy miałem ich wielu. Zaczynałem w wieku 17 lat. Najpierw byłem maskotką, która przyjdzie i coś zaśpiewa, a potem osobą publiczną. Osoba publiczna nigdy nie wie, kto jest przyjacielem, a kto przytula się, bo jest cieplej. Myślę, że zachowałem przyjaciół, których miałem w latach 70-tych. Mogę ich chyba policzyć na palcach jednej ręki. Ale to i tak jest dużo.

Jesteś typem samotnika?

Rodzice wychowali mnie na samotnika. Oboje są artystami i uważali, że tak powinno być. Już dojrzewając przeszedłem zupełnie inną drogę niż moi rówieśnicy. Kiedy oni słuchali Rolling Stones, ja Okudżawy i Wysockiego, kiedy oni bawili się przy Deep Purple, ja wsłuchiwałem się w Mozarta. Kiedy oni czytali komiksy, ja historię Polski. I to widać w moich piosenkach.

Przez 10 lat Twoim celem była Australia. Osiągnąłeś go. Masz przed sobą kolejny cel?

Wyjazd do Australii to najlepsza rzecz, jaką zrobiłem w życiu. Od 6 lat tam mieszkam i co roku przyjeżdżam do Polski. To stanie w rozkroku na dwóch kontynentach i patrzenie na życie z dwóch punktów widzenia jest cenne. Daje dystans do życia, do popularności i twórczości. Tam mam spokój i ciszę, tu mam wir. A cel? Chcę po prostu pisać, śpiewać i myśleć.

Iwona Leończuk, Leszek Gnoiński
"Super Express", 21 VI 2001r.