Moje życie jest takim samym błądzeniem po omacku jak wszystkich innych.

Twoi fani traktują cię jak guru. Dobrze się czujesz w roli proroka?

Instytucja guru czy proroka jest znakomitą wymówką, żeby samemu nie myśleć i nie brać odpowiedzialności za swoje życie. Ja sam nigdy nikogo nie uznawałem za swojego guru. Wzorowałem się na swoich mistrzach. Był nim przede wszystkim Włodzimierz Wysocki. W jakimś sensie też Wojciech Młynarski, Jeremi Przybora, a także poeci Zbigniew Herbert, Stanisław Grochowiak i Czesław Miłosz. W swojej twórczości, a także przy okazji wywiadów, podkreślam, że nikomu nie daję recepty na życie, bo sam takiej nie mam. Moje życie jest takim samym błądzeniem po omacku jak wszystkich innych. Ludzie chcą słuchać moich piosenek, które są wyrazem moich rozterek i poszukiwań. Wiedzą, że jestem szczery. Jest to dla publiczności pretekst do myślenia. O nic więcej mi nie chodzi. Myślenie nikomu nie uratuje ani nie ułatwi życia. Utrudni je i skomplikuje.

No to po co myśleć?

Jeżeli myślenie jest szczere, jest bolesne. Jednak myślenie to fascynująca przygoda. Życie z porażkami i bólem nabiera mięsistości i nieraz nawet sensu. To sprawia, że życie staje się bardziej interesujące.

Czy kiedy pracowałeś w Radiu Wolna Europa, wierzyłeś, że PRL upadnie?

Przez 10 lat pracy w RWE, gdzieś do 1987 r., nie wierzyłem i nikt nie wierzył. Na dodatek bez użycia siły, bezkrwawo. Wiara jest czymś niesprawdzalnym.

Jak ją traktujesz?

Jest pożytecznym pomysłem na życie. Jeżeli mówimy o wierze w Boga, którego miałbym wyobrażać sobie jako staruszka z siwą brodą, unoszącego się na chmurce i wszystkim kierującego, na dodatek wszechmocnego i miłosiernego, to nie, nie. To nie dla mnie. Dla mnie istnieje tajemnica.

Jaka?

Jak bym wiedział, to nie byłaby to już tajemnica. Tajemnica jako nieodkrywalny ład, niekoniecznie w formie bóstwa, które kieruje naszm życiem.

To co wam w komunistycznej rzeczywistości pomagało przetrwać?

Chęć życia

Ty byłeś na Zachodzie, w Polsce zostali twoi przyjaciele, którzy za chęć do życia byli prześladowani, internowani, bici. A ty miałeś tylko niewinną chęć do życia…

A w czym pomogłoby im to, gdybym ja też był tłuczony pałami? Każdy żyje na swój rachunek. Jeżeli człowiek ma nawet wielu bliskich, to i tak jest w sensie egzystencjalnym sam. Wtedy ma do wyboru albo sobie strzelić w łeb, albo żyć sensownie na miarę swoich wyobrażeń i możliwości. Ja wybrałem to drugie. Chciałem po prostu żyć, czynić dobro, pomagać ludziom przez pracę w RWE, koncerty i pisanie piosenek, które ludziom dawały siłę.

Miłosz, który był dla ciebie inspiracją, teraz mówi, że wiara jest dla niego ważna.

No tak, ale on jest bardzo sprytnym, inteligentnym i wszechstronnym. Cały czas w tym co pisze, walczy ze sobą. Stwarza sobie zadania, które są wbrew temu, co on naprawdę sądzi. To jest bardzo twórcze, fascynujące.

Miłosz jest przykładem Polaka, który nawet w trudnych sytuacjach potrafi się zachować i mieć z tego korzyści.

On jest bardziej Litwinem niż Polakiem. Jest bardziej głęboki i bezkompromisowy. Jest poszukujący. Polacy są raczej powierzchowni. On przełamuje się wielokrotnie. Odkrywa nieznane dla niego lądy. Ta jego przygoda z chrześcijaństwem, to przygoda intelektualna, duchowa. Miłosz pisał przy okazji Mickiewicza, że chrześcijaństwo na krawędzi herezji jest najbardziej ciekawe. Najbardziej fascynuje wiara ludzi niewierzących czy wątpiących. Artysta według Norwida jest pomocnikiem kapłana. Ale artyści, którzy są głęboko wierzący, rzadko są dobrymi artystami, ponieważ nie ma w nich autentycznego bólu i rozdarcia. Jest taka znana anegdota – gdy Styka malował Matkę Boską, odezwał się głos: – Ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze! Miłosz być może jest chrześcijaninem i wszyscy w pewien sposób jesteśmy chrześcijanami, bo wychowaliśmy się w tej tradycji. Nawet ateiści czy agnostycy w gruncie rzeczy postępują jak chrześcijanie, bo są tym przesiąknięci.

Prawdziwy Polak to katolik

Takie powierzchowne i obrzędowe traktowanie wiary katolickiej odstręcza mnie. Zakłada bezmyślność. Wiara naprawdę nie musi wykluczać myślenia i rozumu. W polskim wydaniu jak ktoś myśli, to musi być Żydem lub masonem.

Nie ma już PRL-u, a ty nie chcesz mieszkać w kraju

Niepodległy kraj, to kraj ludzi wolnych. A wolny człowiek wybiera sobie dowolne miejsce na świecie, gdzie się czuje najlepiej. I nie zawsze musi chodzić o warunki ekonomiczne, ale o miejsce do samorealizacji.

Poetą, pieśniarzem można być wszędzie

Większość dorosłego życia spędziłem poza Polską. Jestem człowiekiem, który najlepiej czuje się pośród książek, z dala od ludzi. Moje losy tak się potoczyły, że byłem wciąż wśród ludzi, w świecie publicznym i na dodatek politycznym. Kiedy pojawiła się możliwość stworzenia sobie azylu, gdzie miesiącami mogę się z nikim nie widywać, obcować tylko z książkami i własnymi myślami, to zrealizowałem to. Do tego mam prawo. O to przecież walczyliśmy.

Podoba ci się Polska z oddali?

Nie. Nie wiem, czy komukolwiek się podoba. Wszyscy tu narzekają i każdy ma do tego jakieś powody, ale prawie nikt nie robi nic, żeby to się zmieniło. Robić, to nie oznacza demonstrować, tylko zacząć od swojego podwórka. Przede wszystkim robić solidnie to, co się robi. Nie nawalać. Jeżeli ktoś coś obiecuje, to później powinien się z tego wywiązać. W Polsce to nie funkcjonuje. Każdy ma głębokie przekonanie, że mu się należy więcej niż ma i to się należy z zewnątrz, a on nie jest do niczego zobowiązany.

Polacy to naród przez wieki uciskany, cierpiący – w konsekwencji mesjanistyczny.

Polacy są przede wszystkim narodem byle jakim. To się nie zmieniło od czasów Norwida. Polacy to ludzie niekompletni, niedbali, nieodpowiedzialni i z pretensjami do całego świata. Nie mogę uogólniać, ale to jest obraz, który się widzi. Dopóki Polacy nie nauczą się, że będą mieli tyle, ile sami sobie stworzą, to nic się nie zmieni.

Mają cechy pozytywne?

Te same cechy mogą być pozytywne albo negatywne. Wypomina się, że Polska upadla przez warcholstwo, czyli wyolbrzymione poczucie wolności, pozbawione odpowiedzialności. To jest to cecha negatywna. Jednak wolność daje człowiekowi swobodę wewnętrzną, może dawać szansę na nietypowe rozwiązania problemów. Dlatego mamy tylu poetów, powstańców, przywódców zrywów narodowych. Ta wewnętrzna wolność przekonania do wolności jest siłą obronną. Może też być siłą destrukcyjną. Bylejakość też może być cechą pozytywną. Ona Polakom pozwala na to, aby nie wchodzić, jak np. Niemcy, w schematy. Hemar pisał, że polski bałagan jest zbawienny, bo w Polsce nie jest możliwy ani faszyzm, ani komunizm, bo wszystko zamieni się w bałagan. Nie mamy takiego poziomu życia jak Niemcy, ale za to każdy z nas ma trochę większe perspektywy myślowe, mniej klapek na oczach.

Piszesz i śpiewasz o teraźniejszości widzianej przez pryzmat przeszłości. Historia nauczycielką życia?

Ludzie popełniają wciąż te same błędy. Dlatego wielu uważa, że historia jeszcze nikogo nic nie nauczyła. Ale na pewno lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć. Człowiek, który nie wie nic, lub wie mało, odbiera wszystko, co się dzieje wokół, jako coś obcego i groźnego, reaguje agresją. Wystarczy znaleźć się w dowolnym miejscu w Polsce, aby się zetknąć z tą agresją, która bierze się z niewiedzy i lęku przed nieznanym. A wystarczy tylko chcieć poznać…

Za tobą 25 lat występów. Co jest twoim największym sukcesem?

To, że żyję, jem, śpię i śpiewam, a na koncerty przychodzą ludzie. To nie jest tylko publiczność, która przychodzi z sentymentu do tego, co śpiewałem 25 lat temu, są to również młodzi. Oni są najcenniejszymi odbiorcami, bo są w trakcie stwarzania się. Chłonąc to, co mam do przekazania, mamy wspólnie szansę, że na coś ich uwrażliwię. Słyszałem, że ktoś z mojej publiczności zaczął studiować historię, ktoś poświęcił się malarstwu. Dzięki moim tekstom pewien miły człowiek został księdzem.

Antoni Stąpor
"Nowiny", 16 V 2002r.

Nadesłała: Katarzyna Pechman