Półtora roku temu napisaliśmy, że Jacek Kaczmarski jest ciężko chory. Poeta nadal walczy z chorobą. Ciągle jest szansa, że będzie śpiewać i normalnie żyć.
Żyjesz półtora roku z rakiem? Czy zdołałeś go już oswoić?
I oswoić, i przyzwyczaić się, i mieć szczerze dosyć. Jak każda długotrwała choroba, tak i ta jest po prostu nużąca.
Jak wygląda Twój zwyczajny dzień?
Pobudka. Lekarstwa. Toaleta. Odżywki. Lektury i drobne wyjazdy (zakupy, spacer). Odżywki. Kanapa, lektury, drzemka. Lekarstwa. Odżywki. Komputer, pisanie, kanapa. Odżywki. Telewizja. Toaleta. Sen. Komputer wchodzi nieregularnie w ciągu dnia – zależnie od natchnienia i sił.
Jakie masz plany zawodowe?
Pisuję od czasu do czasu wiersze, które zamieszczam w prasie, i jestem w trakcie pracy nad książką o swojej chorobie, dość pogodną, która ma się ukazać w przyszłym roku w wydawnictwie Media Rodzina. Zabiegam też o wydawnictwa płytowe “z zapasów”, bo leczenie jest drogie, a tantiemy to moje główne źródło zarobków, oprócz nich żyję i leczę się dzięki pomocy ludzi z całego świata.
Da się pisać o chorobie pogodnie?
Oczywiście, że się da. To kwestia podejścia do życia w ogóle. Ktoś mądry powiedział, że ci, którzy podchodzą do życia sercem – traktują je jak tragedię, ci, którzy podchodzą doń intelektem – traktują je jak farsę, groteskę. Ja mam podejście dwojakie, więc dużo w tym co piszę tragifarsy, czarnego humoru itp.
Czy ciężka choroba może mieć jakieś dobre strony?
Jeśli nie przebiega zbyt boleśnie, jak w moim wypadku, to dobrą stroną jest duża ilość czasu na lektury, przemyślenia i – czasami – twórczość. To ostatnie w ograniczonym wymiarze, bo to jednak stres i wysiłek odradzane przez lekarzy.
Niektórzy unikają osób z nowotworem, gdyż nie wiedzą, jak się przy nich zachować. Przeżyłeś coś takiego?
Nie. I bliżsi, i dalsi znajomi zachowują się z taktem, ale bez uników, może z pojedynczymi wyjątkami. Ja dość wcześnie publicznie dałem do zrozumienia, że nie unikam kontaktów z ludźmi na tyle, na ile mnie na to stać i nie sprawia mi problemów mówienie o chorobie.
Żyjemy nie myśląc o śmierci, udając nawet często, że ona nas nie dotyczy. Ty już nie możesz pozwalać sobie na taki luksus. Czy boisz się, że umrzesz?
Artysta całe życie żyje ze swoją śmiercią za pan brat, to jedna z tajemnic tego powołania i sztuki w ogóle. Nie, nie boję się, natomiast bywa mi z tego powodu żal. Ale każdy z nas musi umrzeć i im prędzej zda sobie z tego sprawę, tym więcej może z tej świadomości wydobyć za życia – dla siebie i innych.
Co czułeś, gdy okazało się, że bezinwazyjne leczenie nie przynosi rezultatów? Czy łatwo było Ci zgodzić się na operację?
Nadal leczę się bezinwazyjnie, i to z dobrymi rezultatami, sądząc po wynikach badań. Miałem nadzieję, że to potrwa krócej, ale jest, jak jest. Jedyny zabieg, któremu musiałem się poddać – tracheotomia – miał na celu uchronienie mnie przed uduszeniem lub udławieniem, ze względu na przesunięcie się i zmianę kształtu guza. Pozostałe rezultaty leczenia bezinwazyjnego powodują zdziwienie lekarzy i optymistyczne prognozy.
Jak obecnie wygląda Twoje leczenie? Czy jest szansa, żebyś odzyskał głos?
Cały czas przyjmuję zestaw leków poprzez sondę w żołądku. O śpiewaniu pogadamy za rok. Na razie żyję, choć nie powinienem i z trudnością – ale mówię, choć też nie powinienem. Więcej zatem przesłanek do zadowolenia niż do załamywania rąk.
Od jak dawna nie możesz jeść normalnie?
Półtora roku.
Czy marzy Ci się czasem np. kotlet schabowy albo coś innego, czego Ci teraz jeść nie wolno?
Wszystko mi się marzy. Śledź z cebulą na czarnym chlebie, ostrygi, zupa chińska bardzo ostra itp. Ale poza ostrościami wszystko mogę wziąć do pyska i pocmokać, tyle że potem trzeba wypluć. Ma to tę dobrą stronę, że się nie tyje.
Z jakich rzeczy, które lubisz, musiałeś zrezygnować?
No właśnie z obżerania się – mogę tylko ciamkać, i z wysiłku fizycznego – głównie z pływania, ze względu na rurkę w żołądku. Reszta do dyspozycji, z ograniczeniami związanymi z regularnym przyjmowaniem lekarstw i odżywek.
Dostałam na święta SMS-a z życzeniami i podpisem: Alicja i Jacek Kaczmarscy (bardzo dziękuję za życzenia). Czy oznacza to też spore zmiany w życiu prywatnym?
Jeszcze nie. To skrót, żeby było wiadomo o kogo chodzi i żeby szybciej się pisało. W końcu wolałbym na własnym weselu wypić szampana normalnie, a nie wstrzykiwać do żołądka przez rurkę.
Jackowi nadal potrzebne są pieniądze na leczenie, wpłacać je można na konto: Społeczna Fundacja Ludzie Dla Ludzi Pekao S.A. I Oddział Poznań 12401747-01618062-2700-401112-107 Hasło: JACEK Tytułem: Pomoc dla Jacka Kaczmarskiego w chorobie
Ma 45 lat. Poeta, pisarz i muzyk. Był dwukrotnie żonaty. Ma dwoje dzieci. W 1979 r. wspólnie z Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim przygotował program “Mury”. Na początku lat 80-tych okrzyknięto go bardem Solidarności. W połowie lat 90-tych zdecydował się na wyjazd na stałe do Australii.
Iwona Leończuk
"Super Express", 17 VII 2003r.