W finale koncertów z okazji dziesięciolecia III RP zagraliście panowie „Mury”. Runęły, ale czy pogrzebały stary świat?

PRZEMYSŁAW GINTROWSKI: – Nie żyjemy już w kraju komunistycznym, ale też nie uważam, byśmy żyli w kraju kapitalistycznym. Nasza rzeczywistość jest postkomunistyczna. Stary świat odejdzie dopiero ze śmiercią pewnego pokolenia. Dalej istnieje w naszym kraju lewica. Ja tego nie rozumiem. Myślę, że każdy zdrowo myślący człowiek powinien uciekać od tego, w czym się nie da żyć.

JACEK KACZMARSKI: – Tamte mury pogrzebały z pewnością tamten świat. To widać na co dzień. Ale człowiek nosi w sobie wiele murów. Jeśli padają jedne, podporządkowuje się innym.

Jakie są te dzisiejsze mury?

J.K. – To nie tylko polski syndrom. Wiek XX był wiekiem potężnych, zbrodniczych ideologii oraz porażki Kościoła – nie wiary, więc ludzie szukają substytutów trwałości. A to, co trwałe, staje się murem. Co to jest uczciwość? To, że akceptujemy głos sumienia, mamy postępować tak, a nie inaczej. To piękne, ale gdy nakażemy wszystkim, by byli uczciwi – już jest mur. Świętej pamięci Karel Kryl po przeczytaniu jednego z artykułów Adama Michnika powiedział „No tak, to jest człowiek, który wprowadzi demokraturę”. Każdy zrobił ze swoją wolnością to, co chciał. Myślę, że wykorzystałem ją w sposób maksymalny, choć mój wyjazd do Australii było różnie komentowany, jak i odmowa udziału w tylko jednym nurcie politycznym, co mi proponowano. Napisano o mnie, że miałem szanse być wice-Herbertem, ale się wycofałem. Odciąłem się od przypisania mnie do pewnej ideologii patriotycznej. To byłby dla mnie mur.

Jak na istnienie tria wpłynęły różnice polityczne między panami?

J.K. – Nie miały żadnego znaczenia. Przed pierwszymi wolnymi wyborami prezydenckimi Przemek popierał Lecha Wałęsę, ja – Tadeusza Mazowieckiego. Nasz związek narodził się w końcu lat 70. Połączyły nas nie tylko wspólne emocje, ale również wspólne koncepcje artystyczne. Przeczytałem po ostatnim koncercie, że nasze piosenki są bardzo monotonne. U nas nie ma perkusji i solówek na saksofonie, bo liczy się myślowy przekaz i odbiór treści. Jeśli ktoś mówi, że to utwory dla dinozaurów – znaczy, że nie posłuchał uważnie „Syna marnotrawnego”.

P.G. – Artystycznie nie mieliśmy żadnych problemów, choć nasze poglądy były silnie spolaryzowane na początku lat 90. Myślę, że się bardzo od tego czasu zmieniłem. Zawsze miałem poglądy prawicowe, ale teraz inaczej wygląda mój patriotyzm, że użyję niemodnego słowa. Wcześniej byłem patriotą typu romantycznego ? la Słowacki, Norwid. Dziś uważam się za patriotę pozytywistycznego w stylu Orzeszkowej. Moim zdaniem, skończył się czas walki, a zaczął się czas pracy. Mamy za sobą pięćdziesiąt lat komunizmu, który zrujnował nasz kraj. Mamy już pełne sklepy, pięknieją ulice naszych miast. Ale to jest tylko fasada, blichtr. Nie umiemy pracować. Nie potrafimy tego. Rolnikom nic się nie opłaca, górnikom się nic nie opłaca.

Następcy pozytywistów oskarżali ich o to, że sprzedali duszę.

P.G. – Jeszcze dziesięć lat temu, gdy ktoś proponował mi pisanie muzyki do filmu, najpierw czytałem scenariusz. Teraz też to robię, tylko że dziesięć lat temu odrzuciłbym scenariusz rozrywkowy. Dziś patrzę inaczej na życie. Mogę odmówić, ale co z tego – pójdę potem krzyczeć pod Ministerstwo Kultury, że nie mam pracy?

A czy to patriotyzm spod znaku Orzeszkowej zagnał Przemysława Gintrowskiego, barda opozycji, do pracy w „Trzynastym posterunku”?

P.G. – Przecież nie zrezygnowałem z tego, co robiłem kiedyś. Pracując przy serialu jestem wynajętym człowiekiem. To jest moja praca. Nie uważam, że „Trzynasty posterunek” jest złym filmem. Mnie śmieszy, jedne żarty mniej, inne bardziej. Na pewno nie napisałbym muzyki do filmu sensacyjnego, bo tego nie znoszę. Podobny stosunek mam do meksykańskich nowel. Do komedii nie mam wstrętu.

J.K. – Nie uważam, żeby to, co robi Przemek, było hańbiące. Przez dziesięć lat pracowałem w Radiu Wolna Europa, gdzie powstały najlepsze moje utwory, jak „Rublow” czy „Kmicic”, ale też piosenki-komentarze polityczne radia, na zamówienie, na przykład do faktu, że Urban kandyduje do Sejmu.

Jak ocenia pan współczesnych śpiewających poetów młodego pokolenia, którzy, jak choćby Marcin Świetlicki, odrzucili akustyczne gitary i grają rocka?

J.K. – To do mnie nie przemawia. Zupełnie. To dla mnie obca rzeczywistość. Mamy zupełnie inne publiczności i ja to szanuję.

Jan Cieślak
13 XII 1999r.

Nadesłał: Paweł Konopacki