Co się stało z „Naszą klasą” w latach dziewięćdziesiątych?

Nastąpiło to samo zjawisko, które dotyka wszystkie pokolenia Polaków. Grupy pokoleniowe, które żyły tymi samymi ideałami, rozrywkami i emocjami, rozsypują się po świecie. W naszym pokoleniu o rozproszeniu klasy zadecydował stan wojenny, w poprzednim – Powstanie Warszawskie, jeszcze wcześniej – rozbiory. To jakby polska specjalność. A nowa rzeczywistość lat dziewięćdziesiątych jest mniej widocznym kataklizmem dla stosunków międzyludzkich, trudnym do zdefiniowania.

W innej piosence śpiewał pan, że mury runęły. Czy jest pan pewien, że runęły?

Od początku byłem przekonany, że nie. Nie odkryłem Ameryki. Zanotowałem tylko fakt społeczny, którego nikt w tym kraju nie chciał uznać. Z uporem dostosowywano interpretację tej piosenki do aktualnych okoliczności i potrzeb. Nie trzeba być mędrcem, aby dostrzec, że w miejsce jednego muru wyrasta następny. Kocham wolną przestrzeń w sensie dosłownym i w przenośni. Natomiast większość ludzi boi się przestrzeni i dlatego budują sobie płotki, mury, bariery…

Powiedział pan, że lubi przestrzenie. Czy dlatego ucieka pan od Polski?

Na Zachodzie znalazłem się przypadkiem. Zaangażowałem się po jednej stronie barykady, pracowałem w Wolnej Europie, co uniemożliwiało przyjazd do kraju, ale dawało kontakt z nim. Plan wyjazdu do Australii dojrzewał jedenaście lat. Udało się. To jest miejsce, które mi odpowiada: spokój, cisza, brak agresji ze strony ludzi, nikt mnie tam nie zna i nie włazi z butami w moją prywatność… Pisanie wymaga skupienia, a ja przez większość mojego życia przetaczałem się przez wir wydarzeń i nie miałem czasu na jakiekolwiek zastanowienie. Napisałem dwie książki: „Plaża dla psów” i „Życie do góry nogami”. Wkrótce ukaże się płyta z siedemnastoma nowymi utworami zatytułowana „Między nami”. Opowiadam w niej o sytuacji człowieka z rozbitej „Naszej klasy”, który znajduje się pomiędzy przeszłością a przyszłością… W Polsce nie napisałbym tego.

Gdzie się pan czuje bardziej u siebie?

W Australii. W Polsce czuję się jak krewny, który ma coś do powiedzenia i ktoś chce go słuchać.

http://www.panorama-miast.com.pl, 01 VIII 1998r.