Wstęp do książki:
Jacek Kaczmarski zaistniał w polskiej kulturze powojennej jako autor tekstów i kompozytor piosenek. Ten wybór gatunkowy sprawił, że mimo ogromnej popularności, jaką cieszyła się jego twórczość szczególnie w latach 80., nie stała się ona dotychczas obiektem obszerniejszych analiz literaturoznawczych. Na przeszkodzie stanęły zapewne problemy wielokodowości piosenki, o których w odniesieniu do reguł gatunku pisali wcześniej m.in. Edward Balcerzan, Anna Barańczak, Michał Głowiński, czy Andrzej Hejmej .
W niniejszej książce analizuję casus twórcy, który świadomie wybiera piosenkę jako sposób wypowiedzi artystycznej. Podlega tym samym presji ograniczeń gatunkowych, które – wykształcone na terenie kultury popularnej – określają ramy konwencjonalności piosenki. W ramach podjętego tematu starałem się też znaleźć odpowiedź na pytanie, czy i w jaki sposób z uwikłaniem w politykę zmagał się artysta, którego biografia i pozycja na polskiej mapie kulturalnej w znacznym stopniu podlegały wpływom przemian politycznych. Na tak zarysowanym tle badałem poetyckie walory tekstów autora Krzyku.
Niewątpliwie Kaczmarski już na początku drogi artystycznej znalazł podatny grunt dla swych ideowych wyborów w politycznym fermencie przełomu lat 70. i 80. Przypomnę jedynie, że jako autor Murów, czy Obławy w bardzo młodym wieku (w 1977 roku skończył wszak zaledwie 20 lat) został obwołany bardem opozycji. Fakt, że wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku zastało go za granicą, przyczynił się do podjęcia decyzji o pozostaniu na emigracji. Powstałe wówczas utwory, zdecydowanie przewyższające poziomem artystycznym dokonania innych twórców czasu stanu wojennego, rozpowszechniane w kraju w formie drugoobiegowych wydawnictw, utrwaliły mit barda pokolenia. Stąd odwołanie w II rozdziale książki do badań Mariana Golki, socjologa kultury, na temat kategorii mitów artystycznych. Młody pieśniarz, początkowo usatysfakcjonowany dowodami niewątpliwego uznania, dość szybko podjął próby unicestwienia własnej legendy. O ile nie udało mu się to w stosunku do odbiorców pamiętających tamte czasy, to nowi, młodsi słuchacze jego piosenek w latach 90. w znacznie mniejszym stopniu zainteresowani są realiami politycznymi sprzed 20 lat. Poszukując innych niż pop-kulturowe doznań artystycznych, koncentrują swą uwagę na treściach egzystencjalnych i doceniają walory poetyckie piosenek „eksbarda”. Zwracam jednak uwagę i na to, że nawet wówczas – w latach 70. i 80. – Kaczmarski nie zajmował się pisaniem politycznych manifestów ani martyrologicznych pieśni, a sztuka jego poszukiwała walorów uniwersalnych w kulturowym dziedzictwie kręgu śródziemnomorskiego i polskiej tradycji.
O światopoglądowej i artystycznej ewolucji Kaczmarskiego – od zanurzenia w politykę ku problematyce egzystencjalnej – traktuje rozdział IV pt. Od demitologizacji do „błagania o mit”. Rekonstruuję w nim obecność pierwiastków religijnych w twórczości autora Raju i pokazuję, że przebył on od końca lat 70. do dziś intensywną pracę duchową, mimo iż podejście do transcendencji przejawia z gruntu antropocentryczne. Kaczmarski nie neguje istnienia Boga, lecz wadzi się z Nim (i nierzadko z Jego ziemskimi namiestnikami), zawsze zaś jest to spór oparty o wyrazistą hierarchię wartości. Człowiek, jego prawo do życia i wolności zostają postawione ponad wymagającą rytuałów religijnością. Początkowo starotestamentowy Bóg utożsamiany był w tej twórczości z bezwzględnym władcą, przyrównywanym do świeckich tyranów, a urządzenie raju według wizji Kaczmarskiego odpowiadało regułom totalitarnego ustroju. Taki obraz wspierał ideowy sprzeciw autora wobec PRL, zubażając jednak wymowę egzystencjalną jego twórczości. W dojrzalszych tekstach autentyczna religijność pojawia się jako poszukiwany przez poetę, acz zagubiony we współczesnym, akulturowym chaosie, aspekt porządkujący życie społeczne.
Bóg, szatan, aniołowie, Adam i Ewa, Hiob, Chrystus, Gabriel, Jakub, ale także Prometeusz czy Odys – funkcjonują w wyobraźni Kaczmarskiego jako postaci ze świata literackiego mitu, bohaterowie pradawnych opowieści, kryjących w sobie mądrość i prawdę o funkcjonowaniu świata. Dzięki nieustannej aktualizacji współtworzą kod kulturowy, który dla Kaczmarskiego stanowi klucz do porozumienia z odbiorcą i pozwala traktować Boga jako kolejny element świata sztuki. W imię tych wartości autor broni się przed odziedziczonym ateizmem. Jego niezgoda na współuczestniczenie w religijnej wspólnocie nie pociąga za sobą negacji etyki chrześcijańskiej. Stąd troska o kondycję ludzkości, która zagubiła wiarę w magiczną moc opowieści religijnych. Przywołany przeze mnie tytuł książki amerykańskiego psychoanalityka Rollo Maya, „błaganie o mit”, to w moim przekonaniu określenie, które najlepiej charakteryzuje światopoglądową postawę autora Śniadania z Bogiem w ostatnich latach.
Impulsem do podjęcia badań nad dorobkiem Jacka Kaczmarskiego było dla mnie przeświadczenie, iż poziom jego tekstów w sposób znaczący odbiega od przeciętnej twórczości piosenkowej, z jaką odbiorca kontaktuje się za pośrednictwem mass mediów. Ta bowiem, w pełni podporządkowana wymogom muzycznego rynku, zatraca cechy indywidualnego dzieła sztuki na rzecz doraźnego sukcesu, uzyskiwanego dzięki umiejętnemu wykorzystywaniu artystycznych koniunktur.
Andrzej Mogielnicki, jeden z najbardziej znanych w Polsce autorów słów komercyjnych piosenek, mający na koncie wiele przebojów z lat 80. i 90. mówi o swoim warsztacie:
„Jak się pisze? Włącza się magnetofon, komputer, siada się i pisze. Pomysł właściwie bierze się z powietrza. Czuje się, że właśnie tego ludzie oczekują, że to kupią”.
To typowa postawa profesjonalnego „tekściarza”, którego praca owocuje muzycznymi produktami, zgodnymi z oczekiwaniami masowego odbiorcy. Właśnie taka twórczość, tworzona na zamówienie, w celach czysto komercyjnych, pozbawiona artystycznej głębi i często po prostu literacko mierna, przywoływana jest w niniejszej książce jako negatywny kontekst dla twórczości Kaczmarskiego.
Na przeciwnym biegunie umieszczam autorów, którzy od początku swej artystycznej drogi wybierają piosenkę jako medium ekspresji artystycznej, a nie tylko źródło dochodów. Bohater mojej pracy sam odwoływał się do takiej postawy poprzez nawiązania w swych utworach do twórczości Włodzimierza Wysockiego i Boba Dylana (o czym mowa w rozdziale I pt. W świecie bardów). To starsi od niego o jedno pokolenie mistrzowie, funkcjonujący w skrajnie odmiennych politycznie i kulturowo realiach. Dla pierwszego rzeczywistością był totalitaryzm Związku Radzieckiego, drugi zaś już od blisko czterdziestu lat przeciera własne szlaki w gąszczu amerykańskiej pop-kultury. Z artystów rodzimych przywołuję m.in. (w rozdziale VII) nazwiska Wojciecha Młynarskiego, Agnieszki Osieckiej, Jana Krzysztofa Kelusa, Jacka Kleyffa, Mirosława Czyżykiewicza oraz Jana Wołka. Wybór to subiektywny, lecz nie szczegółowe badanie szeroko rozumianej piosenki poetyckiej miałem na celu, a zarysowanie zróżnicowanego tła dla dokonań bohatera tej książki. Utwory Jacka Kaczmarskiego funkcjonują w obiegu „piosenki literackiej”, i jest to ich środowisko naturalne, wpisane w strukturę już w procesie powstawania dzieła. Słowo pełni rolę nadrzędną, podporządkowując sobie pozostałe systemy znaków. Uwzględniony w niniejszej rozprawie ilustracyjny charakter melodii i śpiewu odpowiada przekonaniu o asemantyczności muzyki czystej jako podległej sferze abstrakcji. Oczywiście, muzyka i sposób wykonania mają dla odbioru tej twórczości bardzo istotne znaczenie, szczególnie gdy chodzi o wprowadzanie nastroju oraz szeroko rozumianej warstwy emocjonalnej. Nierzadko też wnoszą dodatkowe treści, np. w przypadku stylizacji – te jednak przypadki zostają tutaj uwzględnione na prawach nawiązań intertekstualnych, bądź strukturalnych gier wpisanych w proces twórczy.
Do typowo „literackich” cech twórczości Kaczmarskiego zaliczam sposoby nawiązywania dialogu z innymi tekstami kultury . Na gruncie literatury poświęcam sporo uwagi intertekstualnemu dialogowi z poezją Cypriana Kamila Norwida i Zbigniewa Herberta (Rozdział VI), czy – w innych miejscach – m.in. Brunona Jasieńskiego oraz Adama Mickiewicza (Rozdział II). Autor Ostatnich dni Norwida, Kwestii odwagi, Epitafium dla Brunona Jasieńskiego, czy Czatów śmiełowskich przetwarza zastane formy poetyckie i wykorzystuje cechy stylistyczne utrwalonych poprzez tradycję tekstów. Czyni tak po to, by stworzyć nową literacką wartość: utwór o zaktualizowanej treści, noszący indywidualne cechy słowno-muzycznego dzieła sztuki. Konfrontuję taką postawę (w rozdziale VI) ze zjawiskiem „poezji śpiewanej”, czyli adaptowania gotowych tekstów poetyckich na potrzeby piosenki, jak czynią to m.in. Czesław Niemen z wierszami Norwida, czy Przemysław Gintrowski z wierszami Herberta. Ci artyści, będąc przede wszystkim kompozytorami i wykonawcami, właśnie muzykę traktują jako kod nadrzędny, szukając w swych adaptacjach intersemiotycznych odpowiedników. Kaczmarski przeciwnie, największą wagę przywiązuje do warstwy słownej i na tej płaszczyźnie, tworząc nowe wiersze, toczy dialog z pierwowzorem.
W takim też znaczeniu poddaję analizie teksty sześciu piosenek inspirowanych malarstwem Piotra Bruegla Starszego. Spośród ok. 50 utworów odnoszących się bezpośrednio do malarstwa, wybrałem właśnie te, ponieważ to właśnie twórczość niderlandzkiego mistrza uzyskuje u Kaczmarskiego rolę szczególną. Najwcześniejsza z „malarskich” piosenek pochodzi z 1975 roku i jest interpretacją malowidła Bruegla znanego jako Przypowieść o ślepcach. Dwa utwory zamykające ostatnią, jak dotychczas, płytę pt. Mimochodem z 2001 r., także stanowią odwołania do Bruegla (mowa o Kazaniu św. Jana Chrzciciela i Upadku Ikara). Jeśli dodać, że pierwszy z programów (bo taką nazwę woli stosować autor na określenie przemyślanego cyklu piosenek w miejsce typowego: płyta czy kaseta) napisanych w latach 90. nosi tytuł Wojna postu z karnawałem, moja motywacja dla takiego wyboru powinna stać się czytelna. W tej części, konfrontując materiał tekstowy piosenek z ich malarskim pierwowzorem pokazuję, iż interpretacyjna metoda twórcza Kaczmarskiego prowadzi do nowych odczytań tekstu poprzez aktywny, intersemiotyczny dialog z dziełami sztuki.
Piosenki Kaczmarskiego analizuję ze względu na ich warstwę językową, uruchamiając warsztat literaturoznawczy. Jest to o tyle znaczące, że – jak już wspomniałem – piosenka w samej swej strukturze stanowi dzieło wielokodowe, w którym język poetycki nie zawsze jest kodem prymarnym. Tym samym wszelkie przejawy celowej organizacji poetyckiej, utrudniające powierzchowny odbiór ze słuchu, zyskują dla świadomego tych ograniczeń badacza wartość wielokrotną, świadcząc o dążeniu do przełamywania zastanej konwencji. Nie jest więc przypadkiem, że najobszerniejszy (VIII) rozdział nosi tytuł Język poetycki piosenek Jacka Kaczmarskiego. Do najwyrazistszych dążeń anty-konwencjonalnych zaliczam tam nadorganizację warstwy brzmieniowej omawianych utworów. To sytuuje autora Źródła w jawnej opozycji do praktyki zawodowych „tekściarzy”, którzy celowo dążą do osłabienia tego elementu tekstu. Po pierwsze dlatego, by ułatwić artykulację równie profesjonalnym piosenkarzom, po drugie zaś, by nadmiarem poetyckich znaczeń nie utrudniać odbiorcom percepcji śpiewanego utworu. Tym bardziej, że spora część właściwej poezji muzyczności zostaje zredukowana w piosence na rzecz drugiego kodu, jakim jest warstwa melodyczna. Kaczmarski postępuje dokładnie odwrotnie niż nakazują powszechnie respektowane reguły. Nie zważając na powyższe ograniczenia, nierzadko komplikuje warstwę brzmieniową swych piosenek tak, by stawiała ona opór zarówno wykonawcy (którym jest zazwyczaj on sam lub – rzadziej – Przemysław Gintrowski) i odbiorcy, co ma zmusić obie strony do aktywnego kontaktu ze śpiewanym tekstem. Wiele z tych komplikacji staje się zresztą jasne dopiero przy wielokrotnej lekturze, najlepiej w połączeniu formy audialnej z zapisem literackim.
Innym dowodem na przełamywanie konwencji przez Kaczmarskiego jest świadome (autor ukończył wszak warszawską polonistykę) odwoływanie się w tytułach do licznych gatunków literackich (jak np. bajka, limeryk, przypowieść, epitafium, czy litania). Świadome i głębokie, a więc odbijające się w poetyce tekstu, w jego warstwie semantycznej i wykorzystanych motywach. Autor analizowanych przeze mnie piosenek wielokrotnie daje dowody erudycji i bogatej wyobraźni poetyckiej, zmuszając jednocześnie odbiorcę do wnikania w głąb znaczeń tekstów źródłowych i konfrontowania ich treści ze współczesnymi realiami. Oferuje zarazem atrakcyjną drogę do zgłębiania spuścizny kulturowej, co we współczesnym pejzażu sztuk popularnych jest postępowaniem niekonwencjonalnym, by nie powiedzieć dramatycznie odosobnionym. Warto zwrócić uwagę na tę cechę w twórczości Kaczmarskiego, szczególnie w kontekście dyskusji o tzw. nauczaniu zintegrowanym. Autor Sarmatii może okazać się nieocenionym sojusznikiem nauczycieli języka polskiego, historii, czy plastyki, a jego piosenki pozwalają rzucać całkiem nowe światło na dawne teksty literackie, dzieła malarskie, czy wydarzenia z historii Polski i Europy ostatnich dwóch tysiącleci.
Krzysztof Gajda
Krzysztof Gajda, „Jacek Kaczmarski w świecie tekstów”
Wydanie pierwsze, Poznań 2003
Wydawnictwo Poznańskie sp. z. o.o
ISBN: 83-7177-296-3
Krzysztof Gajda, „Jacek Kaczmarski w świecie tekstów”
Wydanie drugie, Poznań 2013
Wydawnictwo Poznańskie sp. z. o.o
ISBN: 9788371779527
Wielkie podziękowania dla wydawnictwa za nieodpłatne udostępnienie książki.