[str. 128 – 129]
I myślę: najpierw byli trubadurzy, potem przyszli wieszczowie, dzisiaj mamy pieśniarzy, którzy są skrzyżowaniem barda z Wernyhorą z tą tylko różnicą, że zmienili lirę na gitarę. Ci piewcy protestu na Zachodzie symbolizują sobą i swoimi pieśniami różne ruchy „przeciw”: przeciw bombie atomowej, przeciw reaktorom, przeciw zbrojeniom, przeciw służbie wojskowej, przeciw zakazowi przerywania ciąży, przeciw zanieczyszczaniu przyrody… przeciw wszystkiemu.
I myślę: dlaczego w krajach Europy Wschodniej stali się oni symbolem tęsknoty do wolności, symbolem walki o nią i o prawa człowieka, i nie znajduję na to pytanie odpowiedzi. Przykłady? Okudżawa i Wysocki w Rosji, Karel Kryl w Czechosłowacji i Jacek Kaczmarski w Polsce.
O tym ostatnim zamierzam parę słów powiedzieć, bo wszedł do naszego zespołu i należy mu się miejsce w moim „Gabinecie figur radiowych”.
Kaczmarski urodził się w Warszawie w 1957 roku. Już w latach dziecięcych zdradzał talent poetycki. Po skończeniu liceum studiował polonistykę u profesora Zdzisława Libery i specjalizował się w poezji politycznej okresu stanisławowskiego. Początkowo występował w klubach studenckich śpiewając własne kompozycje przy akompaniamencie gitary. Na szersze wody wypłynął w kabarecie Jana Pietrzaka, ale meteor jego sławy wubuchnął*, kiedy w roku 1978, w Stoczni Gdańskiej i pod pomnikiem trzech krzyży, zaśpiewał – do melodii katalańskiego* anarchisty Lluisa LLacha – swój poemat pod tytułem „Mury”. Pieśń ta stała się nieoficjalnym hymnem „Solidarności” i śpiewana była potem w więzieniach i obozach dla internowanych. Oto ta piosenka-poemat:

Mury

On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
On im dodawał pieśnią sił, śpiewał że blisko już świt.
Świec tysiące palili mu, znad głów podnosił się dym,
Śpiewał, że czas by runął mur.
Oni śpiewali wraz z nim…

Wyrwij murom zęby krat,
Zerwij kajdany, połam bat,
A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!

Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów
Niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i głów.
Śpiewali więc, klaskali w rytm! Jak wystrzał poklask ich brzmiał,
I ciążył łańcuch, zwlekał świt…
On – wciąż śpiewał i grał…

Wyrwij murom…

Aż zobaczyli – ilu ich! Poczuli siłę i czas
I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast.
Zwalali pomniki, rwali bruk – Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam – ten nasz najgorszy wróg!
A śpiewak także był sam.

Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał, wsłuchany w kroków huk,
A mury rosły, rosły, rosły.
Łańcuch kołysał się u nóg…

[str. 133]
Nie pamiętam już, kto wpadł na pomysł, by stworzyć w naszym programie serię audycji pod tytułem „O nas samych”. Ich celem byłoby przedstawienie słuchaczom pracowników RWE. Projekt ten został przyjęty.
Tak się utarło, że wywiady te przeprowadzali świeżo przybyli z Polski koledzy z weteranami Rozgłośni. Moim interlokutorem był (wspomniany już w tym rozdziale) Jacek Kaczmarski.

[str. 197 & 200]
Dzień 6 kwietnia 1984 był dla mnie wielkim dniem. Po 25 latach pobytu w Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, przechodzę w stan spoczynku. (…)
Wieczorem koledzy urzadzaja spotkanie pożegnalne w sali naszego najwiekszego studia 22. Zjawia się cały zespół. Aktorzy z „Produkcji” odczytują jedna z moich sztuk, komedię „Sprawa butów”. Przedstawienie to nagrywane jest jednocześnie na taśmę i pójdzie na antene w programie światecznym. Cala uroczystość filmowana jest kamerą video. (…)
Dziękuję reżyserce Marii Wachowiak i Jackowi Kaczmarskiemu, który sztukę oprawił w ramy muzyczne.

Zygmunt Jabłoński
„Gabinet figur radiowych”
Wydanie pierwsze, Berlin 1985
Wydawnictwo Pogląd
ISBN 3-924686-02-5

_______________________
* zachowano pisownię oryginału

Nadesłał: Zeratul