Nehebkau przerwał, bo nagle grotę znów wypełniła muzyka. To już nie był Wagner. Rozległy się głośne, agresywne akordy gitary, a potem dołączył do nich stanowczy, zachrypnięty głos barda:
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas,
I z pieśnią, że już blisko świt, szli ulicami miast;
Zwalali pomniki i rwali bruk – Kto z nami! Kto przeciw nam!
Kto sam, ten nasz najgorszy wróg!…
Pieśń zamilkła równie nagle, jak wybuchła. – No właśnie – powiedziała w zadumie Kali. – Pomniki… Autorytety… Wszystko za pomocą słownych manipulacji obrócono w proch i pył. Ale żadna władza nie może funkcjonować bez autorytetów… Więc oczywiście z pomocą następnych kłamstw przywołano do życia nowe. Autorytetami stali się, którzy kiedyś grzeszyli jeszcze bardziej… A wszystko to ubrano w cudowną otoczkę powrotu do przeszłości, do mitycznej historii, którą oczywiście nazwano najwspanialszą, najwznioślejszą. Słowa, słowa, słowa… Chram, plemię, ród, kopiec, odwaga. Gloryfikacja przedchrześcijańskiego barbarzyństwa…
Zbigniew Wojtyś
„Filatelista”
Zysk i S-ka, Poznań 2007, wyd. I
Dziękujemy pkoseli