Po północy wspólnym odśpiewaniem słynnych „Murów” zakończył się w Sali Kongresowej wielki koncert charytatywny, z którego dochód (ok. 70 tysięcy złotych) przekazany zostanie Jackowi Kaczmarskiemu. Pieniądze mają sfinansować operację i pokryć koszty rekonwalescencji słynnego barda chorego na raka krtani.

Sala Kongresowa wypełniona była niemal po brzegi.

Pierwszym wykonawcą, który stanął na scenie, był Przemysław Gintrowski. – Jacek przebywa na leczeniu w Innsbrucku, ale duchem jest razem z nami. Dajmy mu poczuć, że tego wieczoru jesteśmy razem z nim. Ten koncert zorganizowany jest po to, by udowodnić, że „źródło wciąż bije”, powiedział Gintrowski odwołując się do słów i przesłania znanej pieśni. Przypomniał też dwa utwory z płyty „Wojna postu z karnawałem”.

To pospolite ruszenie artystów – jak nazwał imprezę prowadzący Piotr Bałtroczyk – złożyło się na niezapomniany, jedyny w swoim rodzaju wieczór. Nastrój podniosły, jaki zapanował po wysłuchaniu piosenki Grzegorza Markowskiego „Niepokonani”, radykalnie zmienił Marcin Daniec, który rozbawił publiczność do łez swą opowieścią o telewizyjnym Wielkim Bracie. Była też Kayah, Lora Szafran, Krzysztof Daukszewicz, Zbigniew Hołdys, Tadeusz Drozda, T. Love, kabarety OT.TO. i Moralnego Niepokoju, Ryszard Rynkowski, Mieczysław Szcześniak i wielu innych. Maryla Rodowicz w stroju z epoki dzieci-kwiatów zaśpiewała wspólnie z publicznością Jackowi Kaczmarskiemu pieśń rozpoczynającą się od słów: „Trzymaj się swoich chmur, mieszkaj tam, a bywaj tu. Każdy tę nadzieję maÉ”. Drugą część rozpoczął gorąco witany Zbigniew Łapiński, który dedykował Kaczmarskiemu swoje epitafium dla Włodzimierza Wysockiego.

Z całego potoku słów, anegdot różnej jakości, które podczas wieczoru wypowiedział prowadzący imprezę Piotr Bałtroczyk, ta najdłużej zapadła w pamięci: „Są ludzie, na których przy narodzeniu Pan Bóg spojrzy z góry i powie „to on”. Do takich należy Jacek Kaczmarski. I nikt nie wie, jak to się dzieje i dlaczego. Po prostu tak jest i już”.

"Rzeczpospolita", 2002r.