Owacje dla Jacka Kaczmarskiego

(Inf.wł.) Oklaski, huragan braw, owacje na stojąco. Jacek Kaczmarski rzeczywiście jest wśród nas i śpiewa. Słuchacze pierwszego oficjalnego koncertu, który odbył się wczoraj w hali krakowskiej „Wisły” zgotowali mu gorące przyjęcie.

Do kraju powrócił już nie pieśniarz, bard pokolenia, ale lirnik uczący historii. Kaczmarski śpiewał swoje najstarsze pieśni – „Encore, jeszcze raz encore” z pierwszego etapu emigracji – „Przejście Polaków przez Morze Czerwone” i najnowsze z cyklu „Z baśni dzieciństwa” – „Głupi Jasio”. Przepełniona sala śpiewała „Mury” pogrążała się w zadumie słuchając „Katynia”, „Jałty” i „Ballady wrześniowej”. Jacek Kaczmarski nie wystąpił sam, na fortepianie akompaniował mu znakomity Zbigniew Łapiński. „Epitafium dla emigrantów” recytował drugi przyjaciel pieśniarza – Stanisław Elsner Załuski. Koncert zamknęło „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego”, które kończy się słowami: „przecież wrócę, gdy zacznie się dzień”. Kaczmarski zadedykował swoje krakowskie spotkania ze słuchaczami – Wojciechowi Bellonowi.

mich
Źródło nieznane, 1990r.

Nadesłał: Krzysztof Nowak
Przepisała: Teresa Mach