Rok temu Jacek Kaczmarski wydał „Autobiografię z kanalią”, książkę, która — według licznych opinii — nigdy nie powinna powstać. Odebrano ją bowiem jako zdradę etosu solidarnościowego przez barda tejże „Solidarności”. Już wtedy autor „Autobiografii”, praktycznie, spał na walizkach, szykując się do wyjazdu z wolnej Polski do wolnej, tak samo czy jeszcze bardziej, Australii. Tą swoją kolejną emigracją (przedtem, przypomnę, został we Francji po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, a następnie mieszkał w RFN, pracując w Radiu Wolna Europa) , wywołał nową falę niechęci, oskarżeń i pomówień o zdradę. Zamiast ostrzegać „Carmaniolą” wciąż nowych rewolucjonistów, a wyłysiałych bohaterów ze styropianu krzepić „Murami”, wyjechał do dalekiej Australii, do kangurów i misiów koala. Zgroza.
W wydanym ostatnio wywiadzierzece tę swoją decyzję nie tyle może tłumaczy, ile uzasadnia. Tym przynajmniej, którzy potrafią słuchać, a nie tylko pouczać i o burzać się. Mówi więc Kaczmarski o swoim prawie do poszukiwania ziemi szczęśliwej, a także wraca do nieraz już przez siebie przywoływanej koncepcji kosmopolaka, rodem z Andrzeja Bobkowskiego.
Jacek Kaczmarski w wywiadzie udzielonym Grażynie Preder nie skarży się na układy polityczne i artystyczne w III Rzeczypospolitej. Nie kryje jednak swojego rozczarowania wieloma ludźmi, przy czym nie kryptonimuje ich już, jak w „Autobiografii z kanalią”, gdzie pisał m. in. o Chrypiącej Paszczy i Jąkającym się Libertynie. Tu mówi wprost, po nazwisku, o każdym, tak o Wałęsie, jak i o Wajdzie. Ale jeśli nie oszczędza innych, to tym bardziej siebie, momentami dokonując na sobie wiwisekcji.
Taki już widać los twórcy „Epitafium dla Wysockiego”;, że jego postępowanie wywołuje skrajne emocje. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział przed rokiem: „Za te same piosenki, za moje wypowiedzi jedni się obrażali, a drudzy oddawali mi honory. W środku tego wszystkiego byłem ja sam, człowiek kontaktujący się z innymi ludźmi, mający swoje prywatne dramaty i słabości, pomijane przez tych, którzy wykorzystywali moją twórczość do celów doraźnych. Było to dla mnie nie do zniesienia. Czułem się okłamywany i sam czułem się kłamcą”.
Nie wiem, czy Jacek Kaczmarski znajdzie w Australii swoją terra felix. Osobiście w to wątpię, gdyż odbieram go jako człowieka wiecznie poszukującego. Ale wszystko jedno jak życie mu się ułoży, budzi ogromny szacunek to, że nie chce odcinać kuponów od dawnych zasług, ani powielać się w nieskończoność, aż do granic śmieszności, co przydarzyło się wielu już naszym idolom. Pragnie żyć inaczej, tworzyć w innym języku, wyrażać się w innych formach kreacji artystycznej. Nie kłamać i nie czuć się kłamcą.
Krzysztof Masłoń
"Rzeczpospolita", 1995r.
Nadesłał: Szymon Kucharski
Przepisał: Łukasz Gadomer