Legendarny balladzista Jacek Kaczmarski wystąpił wczoraj i przedwczoraj w gdańskim Cotton Clubie z dwoma koncertami związanymi z jubileuszem jego twórczości.

Kaczmarski zadebiutował przed ćwierćwieczem jako nastolatek śpiewaną na festiwalu w Opolu “Obławą” według Włodzimierza Wysockiego. Wkrótce, za sprawą programu “Mury” wykonywanego z Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim, stał się jedną z pierwszoplanowych postaci polskiej kultury krótkiego okresu między Sierpniem `80 a stanem wojennym. Grudzień 1981 roku zastał go za granicą. Później była dekada współpracy z Radiem Wolna Europa, powrót do wolnej Polski i obecna sytuacja, o której poniżej.

Pierwsza część rocznicowego programu “Jacek Kaczmarski w dwadzieścia (5) lat później” składa się z piosenek powstałych z myślą o nowym albumie ‘Mimochodem”. Wszystkie teksty mówią o momentach, które mogły być przełomowe w życiu jednostki lub w życiu zbiorowym, ale zostały zaprzepaszczone. W niektórych utworach, np. “Coś ty”, Kaczmarski maskuje pesymizm humorem, ale mimo to obraz życia pokazany w nich jest raczej ponury. Poeta zdaje się jednak mówić, że już samo uświadomienie sobie po latach własnych błędów może przynieść oczyszczenie i, paradoksalnie, pocieszenie.

Bardzo wyraziste są teksty piosenek odnoszące się do polityki polskiej po powrocie demokracji. To surowe, pełne zjadliwości cenzurki wystawiane klasie politycznej. Nie dziwi, że tak oceniając nasze publiczne życie, artysta zdecydował się na ponowną, choć połowiczną, emigrację – od 5 lat spędza po pół roku w Australii i w Trójmieście.

Jednym z najmocniejszych akcentów wieczoru była piosenka opisująca masakrę Żydów w małym polskim miasteczku. Tekst wydaje się być poetyckim głosem w dyskusji o udziale Polaków w zagładzie Żydów, ale Kaczmarski napisał go jako siedemnastolatek, w 1974 roku! – Ludzie młodzi mają wspaniałą, niezmąconą doświadczeniem intuicję – mówi artysta. – W jakiś sposób emocjonalnie przewidziałem tę dzisiejszą sytuację. W taki sam sposób w młodości przewidziałem rozpacz, samotność delirium, doświadczenia, które po latach przeżyłem na własnej skórze. Nowe utwory przekonują, że Jacek Kaczmarski nie zatracił wrażliwości.

Tomasz Rozwadowski
"Dziennik Bałtycki", 17 V 2001r.

Nadesłał: Jacek Pechman