Od naszego specjalnego wysłannika Adama Ciesielskiego
Kraków 17.05.
W Krakowie staje czas. Jest maj, jest wspaniałe słońce i w „Rotundzie” znowu śpiewają studenci. Już 26 raz.
Tradycja i ranga festiwalu z którego wyszli wszyscy liczący się artyści polskiej estrady jest tak znacząca, że nie kochający się na co dzień partnerzy – ZSP i NZS – zakopali chwilowo topór wojenny i wspólnie zrobili zbiórkę na imprezę, kosztującą 200 mln złotych. Na estradzie – z gitarami, skrzypcami, z głosami lub bez nich, popisują się stremowani debiutanci. Znacznie ciekawsza jest galeria za stołem jurorów: kilkanaście osób – m. in. Marek Grechuta, Andrzej Sikorowski, gdzieś na skraju Przemysław Gintrowski, a w centrum jako przewodniczący – Jacek Kaczmarski.
Udział Kaczmarskiego – wielokrotnego laureata festiwali krakowskich i najbardziej charyzmatycznego barda pokolenia przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – jest wydarzeniem imprezy. Jacek – obecny w kraju po prawie 10-letniej przerwie – nie tylko juroruje. Zdążył już – w Warszawie i Krakowie – parę razy zaśpiewać. Teraz daje pierwszy wielki koncert w hali „Wisły” dla masowej publiczności, inaugurujący dłuższe tournee.
Wieku z nas pamięta go z tych czasów gdy debiutował tu, w Krakowie w duecie z Piotrem Gierakiem. Inną ma dziś fryzurę, ale zewnętrznie nie zmienił się wiele. Jednakże nie było go tyle lat, lat wypełnionych tak wartko toczącą się historią. Kiedyś inspirowany twórczością katalońskiego pieśniarza Luisa Llacha śpiewał – „Wyrwij murom zęby krat” – wrócił gdy krat już nie ma.
Co zaśpiewa, jak zostanie przyjęty – obok dawnych kolegów na koncert przyszło zupełnie nowe pokolenie słuchaczy dla których Jacek jest tylko głosem z radia czy taśmy lub legendą przekazaną przez starszych. Gaśnie światło na widowni. Na scenie Kaczmarski, przy fortepianie Zbigniew Łapiński, przypominają stare, śpiewają nowe piosenki. Koncert jest długi. Wystarczająco długi dla tych, którzy przyszli tylko z ciekawości, za krótki dla tych, dla których był refleksją i wzruszeniem.
Adam Ciesielski
"Życie Warszawy" nr 114, 1990r.
Nadesłał: Michała Stanka
Przepisał: lodbrok