W sobotę na warszawskich Powązkach zapłonęło kilka tysięcy świec. Świat żegnał poetę, barda, piewcę wolności – Jacka Kaczmarskiego.
Milczący tłum czekał na nabożeństwo żałobne w strugach deszczu. Przybyli przyjaciele, rodzina i wielbiciele twórczości. – Jesteśmy wdzięczni Jackowi za jego pieśń, pieśń życia – tymi słowami żegnał poetę ks. Wacław Oszajca. Po mszy kilkutysięczny tłum, ze świecami, odprowadził trumnę z prochami barda do Alei Zasłużonych. Tak ziściły się słowa piosenki Kaczmarskiego „Mury”: „Świec tysiące palili mu, znad głów unosił się dym…”. Nad grobem aktor Andrzej Seweryn recytował wiersze Jacka. Nikt nie mógł powstrzymać łez. Na koniec w zadumie odśpiewano „Mury”. I wciąż padało. Kaczmarski zmarł 10 kwietnia w Gdańsku na raka krtani.
Anna Janiak
"Super Express", 26 IV 2004r., s. 2.
Nadesłali: Karolina Sykulska i Szymon Podwin.
Przepisał: radziu_88.