Są pieśni, które odmieniają losy narodów. Zagrzewają do walki, dodają otuchy, szyderstwem oswajają rozpacz. W 1956 r. strajkujący Poznań śpiewał starą pieśń kościelną „Boże coś Polskę”. Opozycja lat 70. i 80. miała swoich bardów.
„Nie płaczcie, matki/ To nie na darmo nad stocznią sztandar z czarną kokardą/ Za chleb i wolność i nową Polskę Janek Wiśniewski padł” – po wydarzeniach grudniowych 1970 roku cała opozycyjna Polska śpiewała „Balladę o Janku Wiśniewskim”. Autor tekstu, Krzysztof Dowgiałło, działacz „Solidarności”, napisał tę balladę wieczorem 17 grudnia 1970 r. wstrząśnięty atakiem milicji na idących do pracy robotników. Strajkujący w oskarżycielskim marszu nieśli ciało Zbigniewa Godlewskiego pod siedzibę Miejskiej Rady Narodowej. W pieśni Krzysztofa Dowgiałło martwy Janek stał się symbolem wszystkich, którzy stracili wówczas życie.
Musiałem wrzeszczeć
„(…) Muzyka to było dla mnie światło. Chciałem grać, założyć zespół… Jednak wojna wróciła w marcu 1968 roku. Zaczęli zamykać koleżków do więzień. Musiałem wywrzeszczeć wtedy na bieżąco to, co umiałem, żeby nie zwariować. Wtedy powstał Salon Niezależnych. Miałem 21 lat” – opowiadał Jacek Kleyff w jednym z wywiadów. I wrzeszczał. Razem z Januszem Weissem i Michałem Tarnowskim w warszawskim klubie Medyk. W 1977 roku po zamordowaniu Stanisława Pyjasa wzywano do bojkotu juwenaliów i czarnego marszu ulicami Krakowa. Jacek Kleyff został zatrzymany przez organa bezpieczeństwa w drodze do Krakowa. Po latach tak wspominał to wydarzenie: „Janek Kelus, bard opozycji, uczył mnie, jak odmawiać zeznań. Ale jak ubecy zaczęli nalegać: Czemu to, obywatelu Kleyff, nie chcecie rozmawiać? Macie coś do ukrycia?, powiedziałem: No dobrze, ale wszystko ma być zaprotokołowane. I zacząłem im dyktować. Przychodzą do mnie różni ludzie…” W ten sposób UB poznało utwór „Źródło”.
Nadzieja, braterstwo, solidarność
„(…) Jeśli uderzysz mocno tu, A ja uderzę mocno tam Na pewno runie, runie, runie I wolny będzie każdy z nas. Lecz minęło już wiele lat I ręce mam starte do krwi A gdy czuję, że sił mi brak Mur rośnie grubszy niż był (…)”
Tak śpiewał kataloński pieśniarz, działacz ruchu antyfrankistowskiego, Lluis Llach. Jego „LEsteca” („Pal”) stała się w Hiszpanii hymnem oporu przeciw reżimowi generała Franco. Ta pieśń niosła ze sobą przesłanie nadziei, braterstwa i solidarności. Szybko przekroczyła granice Hiszpanii. W 1976 r. Llach przyjechał do Barcelony na trzy koncerty, które przerodziły się w manifestacje polityczne. Słuchacze powiewali flagami katalońskimi i wznosili okrzyki: „Wolność, amnestia, autonomia!”. Kilka lat później do muzyki Llacha polski artysta Jacek Kaczmarski napisał polskie słowa.
Połam bat!
„Mury” napisałem jako utwór o nieufności do wszelkich ruchów masowych. Usłyszałem nagrania Lluisa Llacha i wyobraziłem sobie sytuację, że ktoś tworzy coś bardzo pięknego, bo jest to przepiękna muzyka, piosenka, a potem zostaje pozbawiony tego swojego dzieła, bo ludzie to przechwytują” – mówił w jednym z wywiadów Jacek Kaczmarski, bard pierwszej „Solidarności”, podkreślając przede wszystkim osobisty wymiar swojej pieśni. Jednak choć Kaczmarski tłumaczył, że refren „Zerwij kajdany, połam bat! A mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat!”, został zrozumiany na opak, bo „jego brzmienie jest wpisane w cudzysłów, w usta wielotysięcznego, oszalałego tłumu. Tymczasem postawa tego tłumu udzieliła się również odbiorcom „Murów”, którzy śpiewali te słowa, jakby były one wskazówką dla ich działania”, to nikt już nie mógł odebrać tłumowi prawa do swojej interpretacji. „Mury” stały się jego własnością i pieśnią wzywającą do zerwania kajdan zniewolenia.
Pieśni jak pokrzepienie
Kiedy słuchamy jego zachrypniętego mocnego głosu, ciarki przechodzą po plecach. Czujemy, że każde słowo jest raną. „Obława! Obława! Na młode wilki obława! Te dzikie zapalczywe w gęstym lesie wychowane! Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa! Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!” to Włodzimierz Wysocki – rosyjski pieśniarz, aktor i poeta. Dziecko wojny, która nigdy nie dała mu o sobie zapomnieć, uosabiał głos pokolenia naznaczonego okrucieństwem, bólem i rozpaczą. Ale jest też w tych pieśniach czułość i siła. I one przynoszą pokrzepienie. Czy matce Romka Strzałkowskiego, 13-letniego ucznia szkoły muzycznej, ofiary ubeckiej kuli poznańskiego Czerwca 1956 roku, jakaś pieśń przyniosła ukojenie? Oby.
"Poczta Polska", 28 VI 2006r.
Nadesłał: Andrzej Buczkowski
Przepisał: Michał Mańka