Politycy wykazują dwie tendencje w kształtowaniu wizji świata: kiedy mówią o swoich przeciwnikach, świat wydaje im się smętny i posępny jak nuklearny bunkier, natomiast kiedy prezentują własne poglądy, ziemia nagle pokrywa się kwieciem, a słońce świeci jaśniej. Kiedy polityk przedstawia samego siebie, problemy całego świata rozwiązują się w okamgnieniu, wierzby przestają być płaczące, w listopadzie nie pada deszcz, zupa nigdy nie jest za słona i wszystko jest tak jak w piosence…

Politycy mają nosa, wiedzą, że o piosenkę tu chodzi. Na konwencjach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości można usłyszeć nowe wykonanie słynnych „Murów” Jacka Kaczmarskiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że nowa wersja słynnego hymnu „Solidarności” ma nowe, optymistyczne zakończenie. Zamiast wersu o łańcuchu, który „kołysał się u nóg”, możemy posłuchać wzniosłych ustępów o tym, że „trzeba wierzyć, wierzyć, wierzyć” i „gdzieś dojść, by żyć, by trwać”. Pięknie! Myślę, że partia w przedwyborczym szale powinna wziąć na warsztat jeszcze parę innych pesymistycznych tekstów z rodzimego śpiewnika i przerobić je na sieriozny patos, tak potrzebny w czasie wyborów.

Proponuję na przykład do piosenki Krystyny Jandy „Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie” dodać słowa „w prawo” i już mamy piękną, prawicową agitkę! Sztab wyborczy Włodzimierza Cimoszewicza mógł przerobić tekst innej piosenki Kaczmarskiego pt. „Obława”. Proponuję tekst „obława, obława, na Włodzimierza obława!”- wtedy być może udałoby się nadać kłopotom lewicowego kandydata nieco literackiej dramaturgii i utwierdzić skołowaną opinię publiczną w przekonaniu, że padł on ofiarą podstępnego spisku.

Pomysł jest dobry. Myślę, że można nawet pójść daIej i pozmieniać zakończenia dzieł literackich i filmów – zero śmierci, niewoli, klimatów dołujących i strasznych. Niech świat będzie piękny, pozwólmy mu „iść, ciągle iść w stronę słońca”! Uwolnijmy naszą kulturę ze zbędnego balastu defetyzmu i czarnowidztwa! Po co nam on?! Przecież już niebawem, po wyborach, wszystko się zmieni !

Wiem, że moja propozycja nie dotrze do jednego z kandytatów, do Andrzeja Leppera. On z pewnością nie będzie chciał zmieniać klasyki. Ale nie dlatego, że darzy ją jakimś szczególnym szacunkiem. Myślę, że jego maksyma „oni już byli, oni muszą odejść” odnosi się również do całego kulturowego dziedzictwa. No, chyba że się mylę. Jeśli tak jest, to proszę mnie „zlepperować”. Być może po takim zabiegu sam zdecyduję się na politycznie poprawne ulepszenie moich własnych tekstów.

Kuba Wandachowicz
"Metropol", 23 IX 2005r.

Autor jest basistą i współautorem tekstów grupy Cool Kids of Death

Nadesłał: Marcin Żmuda
Przepisał: lodbrok