Zapomnijcie o Kaczmarskim – bardzie opozycji, symbolu walki z komuną, twórcy protest songów. Zapomnijcie o “Murach” i “Obławie”.

Dzisiejsi dwudziestolatkowie w roku 1989 dopiero uczyli się mówić, i takiego Kaczmarskiego znają wyłącznie z opowieści. Teraz cenią go za wrażliwe ballady, mądrość tekstów historycznych i uniwersalną szkołę moralności, zawartą w poetyckich tekstach.

– Moi koledzy najczęściej na nazwisko Kaczmarski reagują alergicznie. Daj spokój, ile można, na to nie te czasy – mówi Krzysztof Nowak, przyjaciel Jacka i spiritus movens internetowego portalu kaczmarski.tawerna.art.pl – ale jest grupa fanów, którzy niezależnie od wieku, widzą w nim kogoś więcej niż barda – subtelnego poetę i mistrza piosenki.

W tej grupie zaskakująco dużo jest osób młodych. Kiedy na internetowym forum proszę o kontakt, odzywa się się kilkanaście osób. Mają po 20 lat. Kaczmarskiego poznali albo przy ognisku, kiedy ktoś śpiewał jego piosenki, albo w domu – znaleźli go wśród starych kaset swoich rodziców.

To co ich różni od pokolenia wyrosłego w komunie, to zupełnie inna perspektywa. Nawet ich ulubione piosenki są zupełnie inne.

– Najważniejsze są piosenki takie jak “Legenda o miłości” czy “Jan Kochanowski”. Ta ostatnia to dla wielu ludzi niemal hymn, sposób na życie – mówi Edyta Turlejska, studentka pedagogiki. Dzisiejszym trzydziesto- czy czterdziestolatkom te tytuły nic nie mówią. Pochodzą z płyt nagranych pod koniec lat dziewięćdziesiątych, kiedy to nowe utwory Kaczmarskiego znali wyłącznie zagorzali fani.

– Najważniejsze są piosenki napisane po 1995 roku – deklaruje Ludwik Górski, dwudziestoletni student SGH. – Choć bardzo podoba mi się na przykład “Źródło”. Kiedyś odczytywane jako piosenka polityczna, wezwanie do oporu. Ja widzę w tym utworze prawdy uniwersalne.

Na początku lat dziewięcdziesiątych wyzwoleni z komunizmu Polacy zachłysnęli się Kaczmarskim. Na jego nagraniach zbudował swoją potęgę Pomaton, obecnie część koncernu EMI. Ale kolejne płyty nie sprzedawały się już tak dobrze. Kaczmarski nie pojawił się w stacjach radiowych, bo estetyka barda z gitarą nie pasuje do sztywnych formatów komercyjnych stacji. Na koncertach pojawiło się regularnie grono wielbicieli, ale czasy, w których Jacek mógł wypełniać sportowe hale, bezpowrotnie minęły. Okazało się, że etykietki bohatera bardziej przeszkadzają, niż pomagają w karierze komercyjnej. Nie pomogło też przywiązanie artysty do formy swoich utworów – w uszach słuchaczy akustyczną gitarę zagłuszyły rockowe i popowe produkcje. Tylko jedna płyta “Między nami”(1998) nieśmiało wprowadzała bogatsze, jazzowe aranże.

Dla dwudziestolatków jest to raczej zaleta niż wada. – Dzisiaj być może brzmi to anachronicznie, ale szczerze – twierdzi Edyta. – A najważniejsze są i tak teksty. Jacek jest nauczycielem.
A Ludwik dodaje: – My zazwyczaj mówimy o nim: Mistrz.

Paradoksalnie, Jacek Kaczmarski jest teraz, po swojej śmierci blisko pozycji, jaką zajmował 20 lat temu. Ponownie występuje w roli moralnego autorytetu, ponownie jego teksty są dla młodych ludzi szkołą życia. Za piosenki Kaczmarskiego biorą się kolejne zespoły. 6 sierpnia w Kołobrzegu rozpocznie się Festiwal Piosenki Poetyckiej jego imienia. W przyszłym sezonie teatralnym będzie grany program jego piosenek śpiewanych przez Katarzynę Groniec, Mirosława Bakę i innych artystów.

W Warszawie program z piosenkami Kaczmarskiego przygotowuje teatr akademicki. Na internetowym forum młode zespoły rockowe odkrywają, że jego piosenki to gotowe hity. A moment, w którym usłyszymy o Kaczmarskim w kontekście innym niż tylko wspominarsko – nostalgicznym, jest blisko. Bliżej, niż się komukolwiek wydaje.

Jarosław Lipszyc
"Życie Warszawy", 15 VII 2004r.

Przepisał: radziu_88