Kaczmarski bardzo szybko dowiódł, że mimo fascynacji manierą wykonawczą Wysockiego, warunków głosowych pozwalających na operowanie krzykiem, nie jest tylko zręcznym imitatorem stylu rosyjskiego poety-pieśniarza.
Polskie Nagrania wydały płytę i kasetę Jacka Kaczmarskiego pt. „Krzyk”. Nagrań dokonano w 1981 r. Nie wiem na jakim etapie była produkcja w momencie wprowadzenia stanu wojennego, ale nie zdziwiłbym się nawet gdyby gotową płytę wysłano na przemiał. „Wifon” zdążył w 1981 r. wydać kasetę spółki: Gintrowski, Kaczmarski i Łapiński. Wtedy to Jacek Kaczmarski, idol studenckiej kultury lat siedemdziesiątych, stał się bardem strajkujących. Zawistni rywale nie mogli mu wybaczyć, że nowego podboju znów dokonał dzięki innemu poecie. Strajkujący śpiewali z nim „Wyrwij murom zęby krat, zerwij kajdany, połam bat” i dla nich autorem tej pieśni zawsze pozostanie jej wykonawca. W 1989 r. dwutygodnik „Student” z okazji XXV Studenckiego Festiwalu Piosenki przypomniał kilka tekstów laureata z 1977, 1978 i 1979 r., a wśród nich i „Mury”, które są przecież wierszem katalońskiego poety Luisa Llacha, co nie zostało zaznaczone. Przypominam sobie początki kariery Kaczmarskiego, kiedy to nie zawsze pamiętał by, powiedzieć słuchaczom, że „Obława” jest jego wersją pieśni Włodzimierza Wysockiego. Dziś może wydawać się to zabawne, bowiem takie źródło inspiracji raczej trudno było ukryć.
Z imponującą sprawnością warsztatową zaczął pisać o współczesności, operując materiałem historycznym. Publiczność studencka, której oczytania bym nie przeceniał, zaakceptowała tę poetykę, bowiem Kaczmarski jest wykonawcą obdarzonym charyzmą. To dzięki niemu kilka roczników absolwentów wyższych uczelni zetknęło się z malarstwem Jacka Malczewskiego, potrafi w nocy po gorzale odśpiewać po łacinie jedno zdanie z pamiętnika Juliusza Cezara lub zacytować pierwsze słowa z aktu abdykacji ostatniego naszego króla. Pieśni, które powstały pod wpływem lektur historycznych i malarstwa patriotycznego Kaczmarski prezentował w programach monotematycznych mających interesującą konstrukcję dramaturgiczną. Najtrudniej spod wpływów Wysockiego było mu się wyzwolić w przypadku zabawnych ballad, inspirowanych obserwacją codzienności opowieściami znajomych.
Pod koniec lat siedemdziesiątych Kaczmarski był najpopularniejszym pieśniarzem studenckim i choć czasem spotykały go drobne nieprzyjemności, były to szykany na miarę epoki gierkowskiej. W każdym większym akademickim ośrodku radiowym przechowywane są nagrania z jego licznych recitali. Gdy stan wojenny zastał Kaczmarskiego w Paryżu nie sposób było skazać go na nieobecność, nie tylko dlatego, że jego głos zaczął wkrótce docierać do kraju na falach Radia Wolna Europa. Archiwalne nagrania pieśniarza stały się przebojem drugiego obiegu, co więcej poszerzył mu się krąg odbiorców. Decyzja o wstrzymaniu produkcji płyty nie miała żadnego znaczenia dla jego popularności w kraju. Zawsze można było kupić kasety wydawane przez Niezależne Wydawnictwo Fonograficzne i do dziś nagranie każdego programu Kaczmarskiego można nabyć na stoiskach przed bramą Uniwersytetu Warszawskiego. Co ciekawsze, z twórczością etatowego pracownika rozgłośni uważanej przez władze za dywersyjną, można się było spotkać na przeglądzie programów estradowych OSET w Rzeszowie, gdzie recital jego pieśni w wykonaniu Krystyny Świąteckiej jury wyróżniło nagrodą. Nazwisko Kaczmarskiego nigdzie nie było oficjalnie wymienione, ale wszyscy, łącznie z dyżurnym cenzorem, wiedzieli o kogo chodzi. Podczas Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej w Świnoujściu uczestniczki warsztatu piosenki aktorskiej ćwiczyły songi Kaczmarskiego pod okiem jego współpracownika Zbigniewa Łapińskiego. Niewiele brakowało, by w minionym roku Kaczmarski został laureatem Nagrody Młodych im. Wyspiańskiego, ale tego władzom było już za dużo i kandydaturę odrzucono z przyczyn formalnych.
Nagrania Kaczmarskiego, które dotarły do nas zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego nie były najwyższych lotów. W wydanym w 1986 r. tomiku Romana Kołakowskiego „Piosenki ocenzurowane” znalazł się wiersz pt. „Emigranci”, którego bohaterem bez wątpienia jest Kaczmarski. Kołakowski pisząc o artystach, którzy na obczyźnie nie poszli w zapomnienie, ocenia emigracyjne utwory przyjaciela: „/ a przecież język twój nie zawiódł cię / choć się zmieniły polityczne racje / dziś jednak już nie przekonujesz mnie / po co swym wrogom dajesz satysfakcję /”. Wiersz kończy się wezwaniem: ” więc musisz wrócić śpiewać pieśń i żyć / byśmy w przeciwnych nie legli okopach / jeszcze będziemy razem wódkę pić / bo tu jest nasza wolna Europa”.
Kaczmarski zapowiedział już swój przyjazd do kraju. W Teatrze Dramatycznym w Warszawie grany jest obecnie spektakl składający się z jego pieśni. Płyta „Krzyk” to przypomnienie dobrze znanych utworów i sygnał powrotu do normalności. Bardzo sobie cenię pirackie fonografie, ale nareszcie z przyjemnością słucham nagrań na przyzwoitym poziomie technicznym. Płytę otwiera przejmująca pieśń Wysockiego pt. „Nie lubię”, pierwszą stronę kończy pamiętna „Obława”. Cała reszta to już autorskie pieśni Kaczmarskiego. Jest to reprezentatywny wybór twórczości tego autora, od przewrotnej ballady o przedszkolakach po pieśń „Starość Piotra Wysockiego”. Czas najwyższy by wznowić „Mury” i wydać na płytach pieśni z programów, z których pochodzą utwory zebrane na LP „Krzyk”.
Jacek Kaczmarski — płyta i kaseta Polskich Nagrań — „Krzyk”. Realizacja nagrań: A. Sasin i A. Lupa. Projekt okładki: M. Kałkus.
Ryszard Giedrojć
"Kultura" nr 5, 1990r.
Nadesłał: Michał Stanek
Przepisała: Zeratul