Polski hymn narodowy skomponowano we Włoszech, a pieśń Solidarności w Katalonii. Ale Lluís Llach już dawno temu przestał przekonywać, że jest jej autorem. Przecież „Mury” to polska piosenka!

Dzisiejsza Polska upodobniła się do innych europejskich demokracji nękanych chciwością polityków i korupcją. Dlatego tak bardzo lubię wracać myślami 27 lat wstecz, bo wówczas moim oczom ukazuje się zupełnie inny obraz. Jest zimna grudniowa noc 1978 roku, w jednym z warszawskich mieszkań zebrała się grupa artystów i studentów działających w opozycji. Słuchają muzyki i marzą.

– „Podczas tego wieczornego spotkania słuchaliśmy płyty Lluisa Llacha” – wspomina Filip Łobodziński. „Jackowi Kaczmarskiemu ogromnie spodobała się piosenka katalońskiego barda Lluisa Llacha pt.”L’estaca” (Pal). Wkrótce sam napisał słowa do jej melodii”.

Wersja Kaczmarskiego bardzo szybko się przyjęła i zaczęła rozbrzmiewać w środowisku opozycji. Kiedy latem 1980 roku narodziła się Solidarność, „Mury” stały się hymnem związkowców. Ani w tytule, ani w tekście piosenki nie było mowy o palu. Joanna Kozińska, dziś konsul w Barcelonie, a przed laty uczestniczka grudniowego spotkania mówi: „Mury były dla nas bardziej czytelną metaforą. Później, w Berlinie byliśmy świadkami zburzenia takiego muru.”

Tak, jak to często bywa z ważnymi pieśniami, „L’Estaca” wymknęła się z rąk Llacha i Kaczmarskiego, by żyć swoim własnym życiem. Śpiewano ją w okresie stanu wojennego. Nielegalna radiostacja Radio Solidarność rozpoczynała swe audycje fragmentem „Murów”. Więzieni związkowcy zmienili jej zakończenie, aby brzmiało mniej pesymistycznie. Wcześniej refren mówił: „A mury rosły, rosły, rosły/ Łańcuch kołysał się u nóg”. Zastąpiono to słowami: „A mury runą, runą, runą/ I pogrzebią stary świat”.

– Do najsmutniejszego wydarzenia związanego z piosenką doszło 2 sierpnia 1983 roku – wspomina Filip Łobodziński. „Tego dnia flecista Jacek Stefański grał na gdańskiej starówce melodię „Murów”. Grupa milicjantów pobiła go tak dotkliwie, że tydzień później zmarł w szpitalu”. Od tego dnia bracia Stefańskiego, którzy także są muzykami, występują pod nazwą grupa Bez Jacka. Trzecią wersję murów stworzył sam Łobodziński. W 1983 roku założył on grupę muzyczną, którą nazwał Zespołem Reprezentacyjnym. „Mury” szybko znalazły się w jego repertuarze. Jednak słowa Kaczmarskiego zastąpiono tłumaczeniem oryginalnych słów katalońskiej piosenki. Autorką przekładu była Agnieszka Rurarz. Ale nawet ta wersja nadal nosiła tytuł „Mury”. Filip Łobodziński śmieje się dziś z trudności, jakie piętrzyły przed muzykami komunistyczne władze. Menedżer grupy, Marek Karlsbad usiłował udobruchać komunistycznych cenzorów, przekonując, że słowa piosenki są oskarżeniem przeciwko generałowi Franco, człowiekowi prawicy. Jeden z cenzorów miał mu na to odpowiedzieć: „Pan i ja jesteśmy ludźmi oczytanymi i wiemy o tym. Ale ta głupia publiczność gotowa jest po waszym koncercie urządzić manifestację”.

Demokratyczny polski rząd odznaczył Lluisa Llacha za jego wkład w ruch, który obalił komunizm. Katalończyk opowiada, że kiedy w 1999 roku odwiedził Polskę, aby dać kilka koncertów, ktoś podarował mu kasetę z popularnymi polskimi piosenkami. Wśród nich były „Mury”. Kiedy Llach wyjaśnił, że to on jest autorem, zauważył, jak wyraz twarzy jego rozmówcy zmienia się. „A myślałem, że to nasza piosenka” – odpowiedział rozczarowany. Llach zapewnia, że nigdy później nie przyznał się przed żadnym Polakiem, iż to on napisał ten utwór.

Niedawno, podczas otwarcia w Muzeum Historii Katalonii wystawy poświęconej dwudziestopięcioleciu Solidarności, Łobodziński zaśpiewał „Mury” sam, bez akompaniamentu muzyków. Jego występ wywołał wielkie wzruszenie publiczności.

Bru Rovira
http://wiadomosci.onet.pl 26 IX 2005r. [za:] La Vanguardia.

Nadesłał: Grzegorz (Wykrywek)