Właśnie wróciłem do Monachium z Krakowa. Jestem pod wrażeniem wspaniałego przyjęcia jakie polska młodzież zgotowała słynnemu „bardowi Solidarności”, Jackowi Kaczmarskiemu. Ten poeta, w jednej osobie kompozytor i wykonawca, przyjechał do Polski po 9 latach nieobecności. W Krakowie byłem zaraz na pierwszym z serii jego krajowych koncertów. To było wielkie przeżycie. Hala Wisły nabita do ostatniego miejsca. Wszędzie młode i bardzo młode twarze. Przypuszczam, że duża część widziała Kaczmarskiego po raz pierwszy. Był dla nich żywą legendą. Jego utwory znali tylko z krążących po kraju kaset, z cotygodniowych „kwadransów” na falach Radia Wolna Europa.
Kontakt z widownią nawiązał natychmiast, już pierwszym utworem „Nasza klasa”. A potem przyszły następne, wszystkie witane ogromnymi brawami. Był wśród nich „Katyń” i „Siedemnasty września”, no i naturalnie słynne „Mury”. Gdy śpiewał:
„Wyrwij murom zęby krat,
Wyrwij kajdany, połam bat
A mury runą, runą runą
I pogrzebią stary świat”
napięcie emocjonalne doszło do zenitu. Takie chwile już rzadko się przeżywa. Młodzi śpiewają razem z Jackiem, stojąca owacja, huragany braw i potem jeszcze „Zbroja”:
„Goreją świeże rany, hańbiona płonie twarz,
Lecz nam do obrony dany pamięci pancerz nasz”.
Jackowi Kaczmarskiemu akompaniował na fortepianie, jak za dawnych czasów, Zbigniew Łapiński. Wystąpił także Stanisław Elsner Załuski, pracujący obecnie w Monachium aktor krakowski. Recytował z dużym wyczuciem poemat Kaczmarskiego ” Lot czyli epitafium dla emigrantów”
Andrzej Menhard
"Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza", 1990r.
Właśnie wróciłem do Monachium z Krakowa. Jestem pod wrażeniem wspaniałego przyjęcia jakie polska młodzież zgotowała słynnemu „bardowi Solidarności”, Jackowi Kaczmarskiemu. Ten poeta, w jednej osobie kompozytor i wykonawca, przyjechał do Polski po 9 latach nieobecności. W Krakowie byłem zaraz na pierwszym z serii jego krajowych koncertów. To było wielkie przeżycie. Hala Wisły nabita do ostatniego miejsca. Wszędzie młode i bardzo młode twarze. Przypuszczam, że duża część widziała Kaczmarskiego po raz pierwszy. Był dla nich żywą legendą. Jego utwory znali tylko z krążących po kraju kaset, z cotygodniowych „kwadransów” na falach Radia Wolna Europa.
Kontakt z widownią nawiązał natychmiast, już pierwszym utworem „Nasza klasa”. A potem przyszły następne, wszystkie witane ogromnymi brawami. Był wśród nich „Katyń” i „Siedemnasty września”, no i naturalnie słynne „Mury”. Gdy śpiewał:
„Wyrwij murom zęby krat,
Wyrwij kajdany, połam bat
A mury runą, runą runą
I pogrzebią stary świat”
napięcie emocjonalne doszło do zenitu. Takie chwile już rzadko się przeżywa. Młodzi śpiewają razem z Jackiem, stojąca owacja, huragany braw i potem jeszcze „Zbroja”:
„Goreją świeże rany, hańbiona płonie twarz,
Lecz nam do obrony dany pamięci pancerz nasz”.
Jackowi Kaczmarskiemu akompaniował na fortepianie, jak za dawnych czasów, Zbigniew Łapiński. Wystąpił także Stanisław Elsner Załuski, pracujący obecnie w Monachium aktor krakowski. Recytował z dużym wyczuciem poemat Kaczmarskiego ” Lot czyli epitafium dla emigrantów”
Andrzej Menhard
"Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza", 1990r.
Nadesłali: Aleksandra Pietrzyk i Krzysztof Nowak
Przepisała: Teresa Mach