Pożegnanie. Legendarny bard „Solidarności” nie żyje

Jacek Kaczmarski wierzył, że życie nie kończy się w momencie śmierci. Miał rację Był pieśniarzem, publicystą, powieściopisarzem, dla wielu społecznym autorytetom. Odszedł, wywołując szok, niedowierzanie, pustkę. W Wielką Sobotę zmarł Jacek Kaczmarski. Jego najbardziej znana pieśń „Mury”, przekład utworu katalońskiego pieśniarza Luisa Ltacha, stała się nieoficjalnym hymnem „Solidarności”. Wykonana na Festiwalu Piosenki Prawdziwej w 1981 roku krążyła potem na niezliczonych nielegalnie kopiowanych taśmach. Stan wojenny zmusił Kaczmarskiego do emigracji, ale wciąż czerpaliśmy z niego czasami podniosłą, często bezlitośnie jadowitą refleksję. Równie uczciwy i bezlitosny był wobec zmian po 1989 roku, jako jeden z pierwszych dostrzegł wynaturzenia młodej polskiej demokracji. Jacek Kaczmarski w ostatnich latach zamieszkał w Trójmieście i często tutaj koncertował, póki zdrowie mu na to zwalało. Przegrał heroiczną walkę z rakiem, do końca zachowując optymizm i wiarę w życie. Zachwycał się hojnością swoich fanów, zbierających pieniądze na kurację w Austrii.

Poeta był entuzjastą poezji polskiego baroku – był silnie przekonany, że życie nie kończy się w momencie śmierci. Miał rację.

Tomasz Rozwadowski
"Dziennik Bałtycki", 13 IV 2004, s. 6.

Nadesłał: Piotr Uba.
Przepisała: Beata Kosińska.