20 lat śpiewania Jacka Kaczmarskiego
„Pogłoski o mojej śmierci są nieco przesadzone” — tak Jacek Kaczmarski mógłby sparafrazować znany aforyzm Marka Twaina, po owacyjnie przyjętym trzygodzinnym koncercie, który odbył się w środę w klubie „Riviera-Remont”. Znany piosenkarz, którego szczyt popularności przypadł na czasy pierwszej „Solidarności” i stanu wojennego, potwierdził swą znakomitą formę twórczą i wykonawczą.
Przypomnijmy jeszcze, że przyjazd Jacka Kaczmarskiego do Polski, po prawie półtorarocznej nieobecności spowodowanej emigracją do Australii, miał charakter osobisto-rodzinny. Ale jak tu odmówić dania koncertu, skoro mija właśnie 20 lat od pierwszego publicznego wystąpienia artysty właśnie w „Rivierze”? Koncert zbiegł się z promocją śpiewników, które ukazały się na polskim rynku już po wyjeździe autora na emigrację: „Encore”, „Kolędy” i „Pochwała łotrostwa”.
Kilka piosenek z tego ostatniego programu, który miał premierę tylko w „Piwnicy pod Baranami”, autor odśpiewał na zachętę i zaprosił swoich fanów na jego wznowienie — z końcem stycznia 1997 r. — do warszawskiego Teatru Małego. Poza tymi kilkoma nowymi piosenkami resztę stanowił „kanon” — wszak był to koncert wspomnieniowy: „Nie lubię”, „Przedszkole”, „Nasza klasa”, „Encore”, „Stój Katarzyno”, „Przejście Polaków przez Morze Czerwone”.
Obyło się bez kombatanctwa. „Ethosu za dużo na co dzień” — zauważył artysta i zbliżającą się 15. rocznicę stanu wojennego skwitował „Balladą pozytywną” — prześmiewczą opowieścią poznanego gdzieś w świecie polskiego emigranta: „Jaja w kraju nie wyjęte, Solidarność dała ciała. Spawacz gra w bambuko z Glempem, partia trzyma się na pałach…”.
Wśród nowych piosenek, szczególnie podobała się oparta na realiach ” Metamorfoza sentymentalna”. Pani lekkich obyczajów śmiała się z artystów, taszczących futerały z instrumentami do pewnego domu kultury. Niechęć „świata pracy” do zacnego przybytku nieco zdziwiła artystów. Dopiero dyrektor domu kultury wytłumaczył, że owa pani była przez lata u niego główną księgową, dopóki nie postanowiła wziąć swego losu we własne ręce.
Po przypomnieniu kilku piosenek z programu „Walka karnawału z postem”, przyszła kolej na nostalgiczną piosenkę „1788”. To znamienna data dla Australii, do której brzegów przybił wówczas pierwszy statek z więźniami z Anglii. „Łotry przy burtach, prostytutki w kojach” znaleźli tam nie tylko swój dom, lecz i Eden. Na zakończenie pierwszej części Jacek Kaczmarski odśpiewał piosenkę, w której charakterystyczna dlań buntownicza nuta ustąpiła miejsca programowi pozytywnemu: „siej”, ” zbieraj”, „czcij”, „szanuj”.
Druga część miała znacznie bardziej „kameralny” charakter. Nie było już ekipy radiowej „Trójki”, która — wraz z „Rzeczpospolitą” — objęła ów koncert swoim patronatem. Artysta oswoił już swoich widzów na tyle, że mógł lepiej sterować ich emocjami.
— Dwie pierwsze piosenki napisałem zainspirowany przez Wysockiego, trzecia jest moja. Czwarta, niestety, też jest moja, dlatego jej nie zaśpiewam — droczył się z publicznością.
Z inspiracji rosyjskich zrodziły się także przypomniane piosenki: „Rublow” i „Mandelsztam” („w szwach od poetów pękają obozy”) .
Aplauz „na wejście” przerywał „Zbroję”, „Mury” i „Epitafium Wysockiego”, po którym artysta mógł na bis odśpiewać jedynie trzy kolędy.
Znakomita dyspozycja głosowa skłoniła Jubilata — moim zdaniem niepotrzebnie — do parodii Boba Dylana, za którą dostał bodaj najwięcej oklasków, co już samo w sobie świadczy o tym, że powinien z tym „żartem” dać sobie spokój.
Janusz R. Kowalczyk
Źródło nieznane, 12 XII 1996r.
Jest to spis piosenek wraz z zapowiedziami z części konceru nadanej w Programie Trzecim Polskiego Radia.
Dobry wieczór wam wszystkim! Nie muszę mówić, że jestem niesłychanie szczęśliwy, że tak licznie przybyliście na moje dwudziestolecie. Po tej zapowiedzi z Programu Trzeciego Polskiego Radia wiecie już wszystko. Jesteśmy również słyszani w domach, witam zatem również słuchaczy Trzeciego Programu Polskiego Radia. Witają was zgromadzeni tu… [brawa] Słuchajcie, oni są podłączeni tylko na godzinę, więc ograniczcie klaskanie, żeby nie słuchali tylko braw. My, ja wam to obiecuję, będziemy tu siedzieć grubo do po jedenastej. Koncert bedzie miał dwie części… Postarałem się wybrać do ściągawek większość piosenek, które, jak wiem z doświadczenia dwudziestoletniego, lubicie. Po drugiej części ja tam wyjdę do korytarza i spotkam isę z wami, będziemy sobie rozmawiać, podpisywać i tak dalej, i tak dalej. A teraz – do rzeczy!
„Nie lubię”
Dwadzieścia lat temu rzeczywiście na tej scenie w listopadzie siedemdziesiątego szóstego roku razem z Piotrkiem Gierakiem po raz pierwszy wyszliśmy oficjalnie z moimi piosenkami do ludzi. Och, chyba redaktor Ibis Wróblewski, który był wtedy szefem jury pamiętałby, co to były za utwory, zdaje się, że „Przedszkole”, „Przybycie tytanów” i „Obława”. W każdym razie od tego się wszystko zaczęło, no i nie muszę wam mówić, że dla mnie te dwadzieścia lat minęło jak z bicza trzasł. Publiczność wówczas była w tym samym wieku, co dzisiaj, artysta też.
„Przedszkole”
„Nasza klasa”
„Encore”
„Krajobraz po uczcie”
„Sen Katarzyny II”
Jak pewnie wszyscy wiecie król Stanisław August Poniatowski, który ten akt abdykacji podpisał, był zakochany w Katarzynie II, co nie pozostawało bez wpływu na jego politykę wobec Rosji. Katarzyna II była kochanką Stanisława Augusta Poniatowskiego, ale to w żadnym wypadku nie wpływało na jej politykę w stosunku do Polski. Być może nie był najlepszy w te klocki…
„Przejście Polaków przez Morze Czerwone”
„Świadectwo” Jak się domyślacie piosenką „Przejście Polaków przez Morze Czerwone” wchodzimy w okres stanu wojennego, czyli również okres mojej emigracji. Ja nie chcę, żeby to zabrzmiało zbyt patetycznie, więc wybrałem z tego czasu piosenki raczej humorystyczne, jako że chyba patosu mamy za dużo na codzień. Pierwsza z nich nosi tytuł „Świadectwo”, pochodzi z maja osiemdziesiątego drugiego roku i jest zanotowaną relacją pierwszego Polaka, kótrego spotkałem, który wyjechał z Polski stanu wojennego.
„Ballada pozytywna” Już w lutym osiemdziesiątego drugiego roku pojawiły się głosy, zarówno w Polsce jak i na emigracji, że do stanu wojennego należy podchodzić pozytywnie. Jak się teraz okazuje głosy te należały do większości narodu, bo badania statystyczne wskazują na to, że większość narodu popiera stan wojenny. Dla nas, na emigracji był to oczywiście szok, ale jako twórca wyczulony na to, co wisi w powietrzu, co się mówi, postanowiłem się przyłączyć do tych opinii i napisać balladę pozytywną.
„Rozbite oddziały”
„Tradycja”
„Pan Kmicic”
„Nasza klasa ’92”
„Metamorfozy sentymentalne” Teraz będzie wyjatekod reguły dzisiejszego koncertu, bo miałem śpiewać wyłącznie dawne piosenki, ale w tym momencie akurat pasowała mi bardzo do tej gorzkiej „Naszej klasy ’92” piosenka z najnowszego programu „Pochwała łotrostwa”, którego oficjalna premiera w Warszawie odbędzie się w końcu stycznia, w Teatrze Małym, piosenka pod tytułem „Metamorfozy sentymentalne”. Również jest to utwór o dziwnych zmianach, jakie zachodzą w ludziach przy zmianach społecznych, politycznych, rynkowych. W każdym z nas zachodzą dosyć drastyczne zmiany. Tą piosenką będziemy się żegnać ze słuchaczami Programu Trzeciego Polskiego Radia. Mam nadzieję, że jeszcze wam pozwolą realizatorzy usłyszeć pioseneczkę. Otóż powstała ona na podstawie autentycznego wydarzenia. Z obecnym tu na sali moim przyjacielem Jackiem Majewskim udawaliśmy się na koncert do Łódzkiego Domu Kultury i przed samym domem kultury zaczepiła nas prostytutka, mówiąc: „O! Będę miała orkiestrę”, myśmy obaj nieśli gitary. Myśmy się grzecznie wykręcili, mówiąc, że mamy zajęcia. Zaprosiliśmy ją na koncert, a ona powiedziała: „Tam?! Za żadne skarby!”. Ta niechęć świata pracy do domu kultury nas zdziwiła [gromki śmiech]. Ciekaw jestem czy ty, który się tak śmiejesz, zarabiasz tak dobrze jak one? W każdym razie opowiedzieliśmy tę historię kierownikowi domu kultury, a on powiedział: „Tak, my znamy tę panią, ona tu u nas była księgową, ale jak się zmieniły czasy to właśnie poszła na ulicę i teraz się z nas śmieje, że my za trzy miliony dbamy o kulturę, a ona tyle ma na papierosy codziennie”. No to jest niezwykłe, prawda, jakie przemiany zachodzą w nas pod wpływem rynku i obyczajów. Sięgnąłem do Owidiusza i w ten sposób powstała piosenka „Metamorfozy sentymentalne”.
„Wojna postu z karnawałem”
„Elekcja”
Nie macie dosyć? [brawa]
„Jan Kochanowski”
„Zbroja”
Nie wiem, bo mnie nie było w tych czasach w Polsce, ale tak słyszałem, że Mikulskiego tak wyklaskiwano. Rozumiem, że co kto siądzie teraz przed kołem fortuny to siedzi i klaszcze na co mu przyszło, co?
„1788”
I na zakończenie pierwszej części naszego spotkanka, wam i mnie należy się przerwa, dwie piosenki z zapowidanego już programu „Pochwała łotrostwa”, którego premiera odbędzie się w końcu stycznia. Pierwsza z nich nosi tytuł „1788”. Ja przez dziesięć lat marzyłem o tym wyjeździe do Australii i w momencie, kiedy dwa lata temu stał on się faktem, wręczono nam, żonie i mnie, i dziecku wizy, bilety w sposób taki bardzo oficjalny i znaleźliśmy się z przyjaciółmi na lotnisku. Nagle to wszystko się wydało tkaie strasznie oficjalne, suche i pozbawione romantyzmu. Ja żeby sobie ubarwić ten romantyzm, napisałem piosenkę właśnie o Australii – „1788”. Jest to data przybicia do wybrzeży Australii pierwszego okrętu-więzienia z Anglii, wiozącego więźniów do Australii, bo jak wiecie była to kolonia karna Imperium brytyjskiego. No i pozwolę sobie to zaśpiewać.
„Niech”
Na koniec pierwszej części (po tej piosence nastąpi dwudziestominutowa przerwa) utwór pod tytułem „Niech”.
„Obława”
„Obława II”
„Obława III”
Zacząłem drugą część trzema „Obławami” według Wysockiego, znaczy dwie pierwsze są według Wysockiego, trzecia jest moja, czwarta też jest moja, ale jest niedobra, więc jej nie śpiewam.
„Przeczucie”
„Rublow”
Pozostańmy jeszcze w kręgu moich inspiracji rosyjskich. Oprócz Wysockiego ogromny wpływ wywarł na mnie filmowiec, reżyser rosyjski – Andriej Tarkowski. I zaśpiewam teraz piosenkę według jego filmu „Andriej Rublow” – „Rublow”.
„Zmartwychwstanie Mandelsztama”
„Źródło”
„Arka Noego”
„Konfesjonał”
„Bob Dylan”
„Mury”
„Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego”
„Scena to dziwna”
„Odmiennych wiarą, mową, obyczajem”
„Ilu nas w ciszy”
Kochani! Dziękuję serdecznie, ale podejrzewam, że jeszcze nas czeka conajmniej godzina podpisywania i rozmów, a poza tym mam dostać kwiaty i się nie mogę doczekać. Tak że dziękuję bardzo!
Przepisał: Kamil Dźwinel