Klub Remont przeżywał oblężenie. Kilkuset młodych ludzi czekało w ogromnej kolejce. 300 biletów sprzedano dwa dni przed koncertem. W sali widowiskowej studenckiego klubu Remont wystąpił Jacek Kaczmarski.

W listopadzie 1976 r. w tym samym miejscu po raz pierwszy wykonał publicznie swoje piosenki. Wczoraj dał koncert jubileuszowy. – Tremę miałem wtedy paniczną, tak jak teraz – mówił tuż przed występem. – Po pewnym czasie koledzy nauczyli mnie, że można ją uspokoić za pomocą, „setki”. Po latach potrafiłem za grać koncert dopiero po butelce. A teraz piję ziółka i trochę pomaga.

Publiczność przywitała artystę owacyjnie Zagrał solo swoje największe utwory, a także piosenki najnowsze z programu „Pochwala łotrostwa”. Premiera tego ostatniego odbędzie się pod koniec stycznia w Teatrze Małym.

– Zadziwiające jest to, że gram ciągle dla tej samej publiczności: wciąż ma 17, 20 lat – mówił Kaczmarski. – Różnica jest taka, że 20 lat temu ci, którzy przychodzili na moje koncerty, byli przede wszystkim rozpaleni polityką. To, co ja robiłem, zawsze miało w podtekście politykę i było traktowane jako owoc zakazany. Teraz nie ma tej dodatkowej ekscytacji i uważam, że to dobrze. To jest młodzież, która nie szuka owoców zakazanych. Po prostu przychodzi na moje piosenki.

Jacek Kaczmarski, „bard Solidarności”, w 1995 roku wyjechał na stałe do Australii. Żyje ze swojej twórczości.

ML
"Gazeta Stołeczna", 12 XII 1997r.

Nadesłał: Szymon Kucharski
Przepisała: Beata Kosińska