Dwa lata temu, wraz z innymi artystami graliśmy z T.Love koncert w kongresowej, z którego dochód przeznaczony był na leczenie Jacka. Niestety nie udało się. Już niedługo nie będzie w tym kraju z kim pogadać, skwitował sobotnią wiadomość jeden z moich przyjaciół – muzyków.
To prawda. Jacek Kaczmarski był dla mnie kimś znacznie większym aniżeli, jak go pośmiertnie nazwano “bardem Solidarności”, artystą wyłącznie wpisanym w kontekst walki o niepodległość, począwszy od KOR-u a skończywszy na wyborach z czerwca 1989 roku. Myślę, że ta gęba narodowa była i jest znacznym uproszczeniem krzywdzącym Jacka. Teksty jego pieśni wychodziły znacznie poza kontekst polityczny. Była to pełna historyczno – estetycznych odniesień poezja dużego kalibru, w której żywy człowiek uwikłany w historię stanowił temat główny. Z utworów Jacka najbardziej lubię te dotyczące czasów Stanisławowskich oraz te z programu Muzeum. Tak naprawdę to nie wiem o czym pisać dalej, taka strata boli. Odszedł jeden z najmocniejszych autorów ostatniego trzydziestolecia. Straszny żal, straszna pustka.
Zygmunt Staszczyk (Muniek T.Love)