Tydzień z hakiem dobrze było mi na świecie
Bo od rana do wieczora piłem wściekle
Aż mnie ścięło z nóg na amen tuż przy mecie
I pojąłem cały drżąc że jestem w piekle
W miejscu stanął czas i lęk ogarnął duszę
Za całego życia winy wieczną męką
By uniknąć jej wiedziałem wypić muszę
Ale jak na złość nie było nic pod ręką
Wszyscy krewni i znajomi stali wokół
Pochylali swoje współczujące głowy
Powtarzając na okrągło tylko spokój
Nic ci się nie stanie przecież jesteś zdrowy
Potem przyszedł lekarz razem z tłumem gości
Każdy z nich ze sobą przyniósł flaszkę wódki
I śpiewali że za siedem dni radości
Całą wieczność będę troski miał i smutki
I słyszałem jak bawili się do rana
Jak wznosili tuż za ścianą moje zdrowie
Kiedy czułem jak sufitu twarz pijana
Drwiąco patrzy na mnie spod przymkniętych powiek
Czas nie mijał ale trwał z uporem czasu
Który dobrze wie że czasu ma w nadmiarze
Minął wiek nim myśl zrodziła się z hałasu
By pogrążyć w jeszcze większym mnie koszmarze
Trzysta lat myślałem o tym co zrobiłem
Trzysta czego mi się zrobić nie udało
Trzecie trzysta się zbierałem na wysiłek
Żeby sprawdzić czy mnie słucha własne ciało
Kiedy wstałem puste było moje piekło
Śladu gości uczt i wrzawy już nie słychać
Tysiąc lat minęło w końcu jak się rzekło
Więc najwyższy czas wyskoczyć na kielicha
Tydzień z hakiem dobrze było mi na świecie
Bo od rana do wieczora piłem wściekle
Aż mnie ścięło z nóg na amen tuż przy mecie
I pojąłem cały drżąc że jestem w piekle
Jacek Kaczmarski
1988
Informacje dodatkowe
Inspiracja
brak
Jacek o
Opracował: tomekzemleduch
J.K. – Pisałem o alkoholu piosenki dowcipne i błahe. Jedna z nich – “Rondo” – uważam za udaną. Opowiada o ciągu alkoholowym, o cugu, o potwornej męce towarzyszącej trzeźwieniu, kiedy człowiek uważa, że czas stanął w miejscu. Takie stany są potworne, więc oswoiłem je za pomocą humorystycznego tekstu. W polskiej i rosyjskiej kulturze, takie oswajanie alkoholu jest jednak niemoralne. W sztuce ten żart musi być podszyty tragiczną prawdą. Stąd moje zastrzeżenia do filmu “Żółty szalik” wg Jerzego Pilcha. Genialna rola Janusza Gajosa, tyle tylko, że widz cały czas jest po jego stronie, rozumie go i chciałby się z nim napić.
Jacek – Zaczęło się chyba od “Hymnu wieczoru kawalerskiego”. Nasz kolega ze studiów, Staszek Ledóchowski, Polak z Francji, zakochał się w pewnej Polce z Ameryki. Był strasznie nieśmiały, więc my, mówię o gronie 5-6 osób, które prowadzało się razem, ułatwiliśmy mu zaloty i doprowadziliśmy do szczęśliwej konkluzji tej miłości. A na wieczór kawalerski napisałem mu piosenkę, która była piosenką typowo okolicznościową, bo są w niej elementy niezrozumiałe dla osób postronnych. A potem z zespołem “Wieczór Kawalerski” wystąpiliśmy z tym utworem w Krakowie i dostaliśmy jakąś nagrodę specjalną. Porównywano ten utwór do nowej “Ody do młodości”, hymnu filaretów, chyba z lekką przesadą. Natomiast ona weszła w obieg niemalże jako utwór ludowy, mam relacje, że jest śpiewana tu i ówdzie przy alkoholowych biesiadach, przez ludzi nie wiedzących, kto to napisał i kiedy, więc poszła między strzechy. Potem, kiedy alkohol stał się istotną częścią mojego doświadczenia i mojej świadomości, od czasu do czasu jakby się z tego oczyszczałem czy próbowałem sobie dać radę, pisząc o tym.
Tak powstała piosenka “Rondo, czyli o kacu gigancie”, Jak się ma po raz pierwszy takiego kaca, gdy człowiek leży w łóżku i widzi, że się wskazówka na zegarze nie porusza, on się męczy, wiek minął, a okazało się, że minęła minuta. To jest doświadczenie szokujące, potem się można do tego przyzwyczaić.
Opracował: Lodbrok
Rękopis / Maszynopis
brak